Aleksander Sikora komentuje plotki o zarobkach w „Pytaniu na śniadanie”
Aleksander Sikora był jednym z prowadzących „Pytanie na śniadanie”. Wraz z ekranową partnerką, Małgorzatą Tomaszewską, stali się ulubieńcami widzów. Oboje jednak musieli pożegnać się z pełnioną przez siebie funkcją, kiedy nowe szefostwo śniadaniówki podjęło decyzję o wymianie wszystkich gospodarzy porannego pasma. Teraz Sikora udzielił wywiadu portalowi Party, w którym odniósł się do plotek o zarobkach, jakie od jakiegoś czasu krążą w sieci. Czy rzeczywiście co miesiąc za pracę otrzymywał 60 tysięcy?
Mam taką zasadę, której bardzo twardo się trzymam. Nie mówię o planach, jeśli ich nie zrealizuję. Nie odpowiadam na dwa pytania. Każde pytanie można mi zdać i nie mam z tym najmniejszego problemu. Wychodzę z takiej amerykańskiej szkoły dziennikarstwa, pomimo że nie jestem dziennikarzem. Raczej jestem prezenterem telewizyjnym, nie ma jeszcze studiów, które szkolą w tym kierunku. Ale wracając do tej amerykańskiej szkoły dziennikarstwa, nie ma pytania, którego nie wypada, nie można zadać, ale można na pytanie nie odpowiedzieć – powiedział.
Aleksander Sikora o zarobkach w „Pytaniu na śniadanie”
Aleksander Sikora wyjaśnił, że ma zasadę, której nigdy nie łamie. Nie rozmawia na temat swojego życia uczuciowego i pieniędzy. Wie jednak, że te tematy cieszą się dużym zainteresowanie, dlatego nie irytują go takie pytania.
O pieniądzach nie chciałbym rozmawiać. Ale nie obrażam się, a wręcz przeciwnie. Wiem, że pieniądze interesują – powiedział.
Jak dodał, na temat zarobków nie rozmawia nawet z najbliższymi. Kiedy ktoś stara się go podpytać w delikatniejszy sposób, zawsze odpowiada bardzo ogólnie.
Nigdy nie odpowiadam na to pytanie. Nawet moi rodzice, z którymi mam naprawdę świetną relację (…) nie wiedzą, ile zarabiam. Z tego względu, że jest to dla mnie tak intymna sprawa, że nigdy nie podaję żadnych kwot. (…) Zawsze odpowiadałem: Nie chciałbym mówić o konkretnych stawkach, ale jestem/byłem zadowolony – podkreślił.