Czy Pani się już przyzwyczaiła, że tak o córce mówimy: "nasza Sara"? I czy nie jest Pani trochę zazdrosna?
- Nie, absolutnie. Słyszałam to już od dawna w naszej rodzinnej miejscowości. Sarunia zawsze była tak określana jako "nasza Sara". Była jedyną tak zdolną i kolorową dziewczynką.
Kiedy oglądaliśmy komentarze w sieci, wstawki telewizyjne, to odnieśliśmy wrażenie, że dla Sary to jest przygoda życia.
- Tak dokładnie jest. Patrzymy na to jak świetny początek, nową drogę dla niej.
Jest kilka godzin dosłownie po finale. Jakie emocje, jakie wrażenia?
- W tej chwili te emocje powoli opadają. Wiadomo, że to ogromny stres, ale też wielka radość, że mogliśmy współpracować ze wspaniałym team'em z "America's Got Talent".
Jakiego momentu tam w Stanach nie zapomnicie?
- Powiem może o najbardziej stresującym momencie dla mnie, jako mamy. To był czas półfinałów, kiedy była redukcja do pierwszej piątki, później do trójki, aż do dwóch osób, które miały przejść do ścisłego finału. Tego nie zapomnę, bo wydawało mi się, że się nie stresuję, a było zupełnie odwrotnie.
Co fajnego razem miałyście okazję zrobić w Nowym Jorku czy w Los Angeles?
- Przede wszystkim to była nasza pierwsza podróż do Stanów Zjednoczonych. Pierwsza taka długa, lot trwał ponad 12 godzin. Zwiedziłyśmy wiele wspaniałych i pięknych miejsc w Los Angeles: od Hollywood po Beverly Hills. No i cudowna pogoda, której na pewno będzie nam tu w Polsce brakować. Ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni, są bardzo mili...
Czy jesteście już rozpoznawalne na amerykańskich ulicach?
- Sara na pewno. Było mnóstwo sytuacji, kiedy w pobliżu naszego hotelu była proszona o zdjęcia i autografy.
Jakaś sytuacja z Sarą w roli głównej, którą Pani wspomina szczególnie?
- Tak. Pierwsza próba z zespołem Black Eyed Peas, do której nie byłyśmy przygotowane. Miałyśmy próbę muzyczną, byłyśmy super przywitane i była bardzo fajna atmosfera.
A co teraz z Sarą? Jesteście w Stanach, są jakieś propozycje? Będzie kariera za Oceanem?
- Myślimy, że w międzyczasie to się wydarzy. Ważne jest to, że Sara zdobyła ogromną popularność i pokazała się innym widzom, na innym kontynencie. Póki co musimy podejść do tego ze spokojem i poczekać. Na pewno Sara będzie pracować nad nowymi piosenkami. Wszystko musi pójść powoli, swoim torem tym bardziej, że rozpoczyna liceum. A szkoła przede wszystkim.
A jakby Pani miała porównać Eurowizję, poziom emocji, do tego co się stało w Stanach?
- Trudno to porównywać. To jest jednak coś innego, w tym finale Sara była jedynym dzieckiem. Pod tym względem było zupełnie inacczej, niż na Eurowizji dziecięcej. Mnóstwo pracy, dużo nowych znajomości, przyjaźni... dla niej to jest zawsze bezcenne.
Z Arletą Dancewicz, mamą Sary James, rozmawiał Daniel Dyk.
O wynikach finału amerykańskiego "Mam Talent!" pisaliśmy poniżej. Zachęcamy do obejrzenia fenomenalnych występów Sary James: