„Przez Atlantyk” to nowa propozycja TVN i serwisu Player, w którym sześcioro uczestników w ciągu trzech tygodni ma przemierzyć trasę o długości ponad 5 tys. kilometrów. Szlakiem z Gran Canarii do Gwadelupy niegdyś płynął sam Krzysztof Kolumb. Widzowie będą mogli zobaczyć zmagania znanych artystów, którzy na łódce o powierzchni 30 metrów kwadratowych będą musieli zmierzyć się z nie zawsze przyjaznymi warunkami drugiego co do wielkości oceanu Ziemi.
Załoga małego jachtu liczy w sumie aż 12 osób! Składa się ona przede wszystkim ze znanych nam celebrytów, czyli aktorki Mai Hirsch, wokalistki Natalii Przybysz, modelki Renaty Kaczoruk, aktora Antka Królikowskiego, rapera Piotra Liroy-Marca oraz pisarza Zygmunta Miłoszewskiego. Uczestnicy nie posiadają profesjonalnego doświadczenia żeglarskiego, lecz ich opiekunami są dwaj doświadczeni kapitanowie: Adam Skomski i Roman Paszke. Dodatkowo na małej powierzchni przebywa też 4-osobowa telewizyjna ekipa, która rejestruje całą podróż.
„Przez Atlantyk”. Czułe rozmowy Królikowskiego i Opozdy źle się zestarzały
W drugim odcinku reality show ekipa schodzi z lądu i wypływa z Wysp Kanaryjskich, co daje im świadomość tego, że nie ma już odwrotu od raz podjętej decyzji. Uczestnicy, korzystając z ostatnich chwil zasięgu, żegnają się ze swoimi bliskimi. Zrobił to także Antoni Królikowski, świeżo upieczony ojciec, który po porodzie swojego syna nie odebrał ani jego, ani młodej mamy ze szpitala. Według medialnych doniesień związek aktorów skończył się jeszcze przed przyjściem Vincenta na świat ze względu na romans celebryty.
Zdjęcia do programu realizowane były pod koniec zeszłego roku, a więc syn aktorskiej pary – Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej i Pawła Królikowskiego – wtedy jeszcze zgrywał tego odpowiedzialnego i „odmienionego”. Najpierw, niczym kapitan, postanowił zadbać o bezpieczeństwo całej załogi, apelując: „wszyscy chodzimy po pokładzie w kamizelkach”. Następnie w jego rozmowie z jeszcze ciężarną Joanną Opozdą nie brakowało czułych i romantycznych zwrotów:
Pokażę Ci znanego pisarza, cały Atlantyk, zobacz wzdłuż, wszerz. Kochanie, ja Ci to wszystko pokażę... (…) Oj, bez ciebie kochanie, to ja nie dałbym sobie rady. Kocham Cię. (…) Czuję się trochę, jakbym wyjechał na jakąś wojnę, żona czeka w domu... Asia mi napisała, że syn mnie jednak kocha, bo jak mnie usłyszał, to kopnął. Brakuje mi jej, a teraz to się tylko spotęguje, bo nawet nie będziemy mogli pogadać.
Aktor na każdym kroku podkreślał swoje zaangażowanie w związek z Opozdą. Chwalił się też, że jest „prawdziwym wilkiem morskim”, bo w ogóle nie schodzi pod pokład i „może mieć wachtę non stop”. Nie zabrakło też szowinistycznych "żartów": „Niech się faceci zajmą robotą, a potem niech dziewczyny nam gotują”, lub „Wojewódzki płakał jak sprzedawał” w odniesieniu do niegdysiejszego związku dziennikarza z Renatą Kaczoruk. W międzyczasie znajdował też chwile na dalsze zwierzenia:
Chciałbym w ogóle być lepszym człowiekiem w tym roku. Bo byłem w jakimś strasznym dołku, nie wiedząc kim jestem, czego chcę, w jakimś wielkim wynajętym domu pod Warszawą. Miałem bardzo trudny moment. Na szczęście udało się z tego jakoś wyjść. Bardzo bym nie chciał, żeby teraz coś poszło nie tak. (...) Zaczęło mi się życie układać od kiedy przestałem pić alkohol. Rzuciłem alkohol i tak: oświadczyłem się, wziąłem ślub, mam dziecko w drodze, płynę przez Atlantyk…
Problemy w drugim odcinku „Przez Atlantyk”
Uczestnicy oprócz wynurzeń przed kamerą mieli też czas na rozpływanie się nad wyjątkową scenerią. Początkowy zachwyt nad pięknymi okolicznościami przyrody, szybko przemienił się jednak w irytację spowodowaną kolejno wyrastającymi problemami. Front atmosferyczny zaczął niekorzystnie się zmieniać – wiatr coraz bardziej słabnął, co zwiastowało nadejście „przekleństwa żeglarzy”, czyli ciszy zwanej flautą. We znaki szybko dało się także bujanie łodzi, które utrudniało wykonywanie codziennych czynności, np. sprzątanie i przygotowywanie posiłków. Dodatkowo, nie każdy organizm szybko przystosowuje się do nowych warunków, a więc niektórzy z uczestników skarżyli się na złe samopoczucie, czyli tzw. chorobę morską.
Okazało się też, że zużycie prądu znacznie przekracza normę, a ten stanowi ważny element całego rejsu – pozwala na korzystanie z elektroniki pokładowej, ale też z przedmiotów użytku codziennego. Członkowie ekipy zestawili te problemy z faktem, iż podróż rozpoczęła się w piątek, a zgodnie ze starym żeglarskim przesądem wypłynięcie w tym dniu może przynosić pecha. Jakie wyzwania przyniosą dalsze odcinki programu? Tego dowiemy się w następnym tygodniu.