Jak się mieszka na chińskiej wsi?
Weronika Truszczyńska to Polka, która od 7 lat mieszka w Szanghaju. Prowadzi swój kanał na YouTube oraz podcast pt. "Mało powiedziane". Jest również influencerką, a jej instagramowy profil przyciąga uwagę ponad 101 tys. internautów z całego świata.
Weronika była gościem Krzysztofa Urbaniaka w internetowym Radiu RMF24. W rozmowie z dziennikarzem opowiedziała o tym, jak żyje się w Chinach. Podzieliła się z nami tym, jak wygląda życie na chińskich wsiach. Niedawno wróciła z wizyty w jednej z nich:
Powiedziałabym, że żyje się bardzo biednie. Warunki życia są bardzo złe: nie ma ogrzewania, a temperatura na zewnątrz wynosi -2 stopnie Celsjusza. Czasami nie ma też podłóg, a niektórzy mają gołe ściany. To są warunki życia, o jakich w Polsce wiele osób nie jest w stanie nawet pomyśleć – wyjawia na antenie Radia RMF24.
Jeśli chodzi o ogrzewanie, to lepszych warunków nie ma też w Szanghaju, gdzie mieszkają ponad 24 mln osób:
W Szanghaju też nie ma ogrzewania – to jest ciekawy fakt, mimo wszystko. Choć Szanghaj jest bardzo rozwiniętym miastem, to w mieszkaniach jest zimno. Chyba nie opłaca się po prostu instalować tej całej grzejącej infrastruktury, dlatego mamy tutaj zimno i trzeba dogrzewać piecykami [...]. Za to na lato mamy tutaj klimatyzację – dodaje influencerka.
Czym Polska różni się od Chin?
Weronika, pytana o największą różnicę pomiędzy Polską a Chinami, odpowiedziała, że przede wszystkim różni nas czas dostawy różnych przedmiotów. Zamawiając cokolwiek w Chinach, możemy spodziewać się, że kurier już za kilka minut zapuka do naszych drzwi.
W Chinach wszystko jest o wiele łatwiej i szybciej dostępne niż w Polsce. Jeśli coś się zamawia z dostawą do domu – cokolwiek – to prawdopodobnie już będzie pod naszymi drzwiami za pół godziny. Prawdopodobnie wiąże się to z tym, że osoby, które tutaj pracują jako dostawcy dla sieci sprzedających sprzęt elektroniczny, pracują często po wiele godzin za niską pensję – opowiada.
Co ciekawe, w Chinach każda niedziela jest... niedzielą handlową. Więc zakupy Chińczycy mogą robić tak naprawdę przez cały tydzień.
Na wsi jest więcej telewizorów niż w miastach
Paradoksalnie, na biedniejszych wsiach częściej można spotkać telewizor w domu, niż w bogatszych miastach. Youtuberka śledziła część występów reprezentantów Polski właśnie na wsi, bowiem w swoim mieszkaniu w Szanghaju nie ma telewizora.
Byłam na wsi i tam akurat mieli telewizor, więc oglądałam sobie niektóre występy (Polaków – red.). Ale tutaj w Szanghaju nie mam telewizora w mieszkaniu. Oczywiście tutaj oraz więcej osób, tak jak w Polsce, rezygnuje z posiadania odbiornika [...]. Jak gdzieś jestem i pokazują (występy Polaków – red.), to oczywiście oglądam [...] – relacjonuje.
Telewizor w 2022 roku nie jest już dla Chińczyków towarem luksusowym. Wręcz przeciwnie. Większość osób mieszkających w Chinach rezygnuje z posiadania odbiornika:
Myślę, że telewizor w 2022 roku nie jest już "wyznacznikiem bogactwa". Stał się czymś, czym dla nas jest smartfon: czyli ma go każdy. W Szanghaju wiele osób już z niego rezygnuje. Ale na wsiach w większości domów telewizory jeszcze są – opowiada.
Czy Polscy olimpijczycy są znani w Chinach?
Jest jedno wydarzenie, które Chińczycy uwielbiają oglądać w telewizji. Chodzi o galę noworoczną, która jest pokazywana zawsze przy rozpoczęciu nowego roku księżycowego.
Wigilia Nowego Roku jest najważniejszym programem w całym roku, który emituje państwowa telewizja CCTV. Jest to tzw. gala noworoczna, która trwa około 4 godzin. Ogląda ją większość starszych osób, bo młodzi od tego odchodzą. Ale co roku ma ona ogromne wyniki oglądalności. Na tej gali są często pokazy taneczne i występy artystów oraz to, co Polacy także kochają: czyli kabaret – wyjaśnia.
Oczywiście, sporą popularnością cieszą się Zimowe Igrzyska Olimpijskie, które odbywają się teraz w Pekinie. Chińczycy śledzą głównie zmagania swoich rodaków. Influencerka nie ma wątpliwości, że raczej nie znają polskich zawodników.
Wydaje mi się, że nie. Przynajmniej nie znam nikogo, kto byłby w stanie wymienić nazwisko choć jednej polskiej olimpijki lub olimpijczyka. To też nie jest tak, że w ogóle nie są znani olimpijczycy spoza Chin. To są wybrane jednostki, np. zawodnicy mający rodzinę w Chinach, ale występujący w barwach innego kraju – usłyszeliśmy.
Koronawirus w Chinach. Jak teraz wygląda sytuacja?
Chiny różnią się także od Polski sytuacją epidemiczną. Gdy my już dawno zapomnieliśmy o lockdownach, to w Państwie Środka dalej są one na początku dziennym:
Oj, zupełnie inaczej. Dokładnie parę dni temu władze Chin powiedziały, że nie ma innego sposobu niż to, co się dzieje teraz. A Chiny są cały czas wierne swojej strategii "zero tolerancji". Czyli nie ma być ani jednego przypadku Covid-19. Oni przyznali, że nie mają pomysłu co z tym zrobić dalej [...]. Jeśli nie ma dużych ognisk, to notuje się po kilka, kilkanaście zakażeń dziennie. Duża liczba infekcji zaczyna się w Chinach średnio od 100 do 200 nowych przypadków – opowiada influencerka.
Niestety, w tym momencie nagłe luzowanie obostrzeń miałoby dla Chińczyków najprawdopodobniej dramatyczne skutki:
Są już takie wyliczenia, że gdyby Chiny zaczęły luzować obostrzenia i zlikwidowały wciąż obowiązującą kwarantannę przy wjeździe, to mogłoby umrzeć dodatkowo 200 mln osób. To dlatego, że ofiar w tym momencie w Chinach jest bardzo niewiele i druzgocąca większość osób nie miała kontaktu z wirusem. Poza tym chińskie szczepionki nie są bardzo skuteczne w przypadku Omikrona i wiele osób ma słabą odporność na różne warianty. Gdyby nagle zluzowano obostrzenia, to wielu ludzi po prostu zaczęłoby się masowo zarażać – dodaje.
Co jest największym problemem w pandemii?
Największą przeszkodą dla osób z zagranicy, które mieszkają w Chinach, jest przede wszystkim brak możliwości płynnego podróżowania. Obecnie po przyjeździe do Państwa Środka konieczne jest przejście 3-tygodniowej kwarantanny.
Mnie najbardziej przeszkadzają zamknięte granice, bo od dwóch lat nie mogę nigdzie wyjechać. Poza tym mam wizę studencką, która nie uprawnia w tym momencie do powrotu. Osoby z zagranicy studiujące w Chinach nie mogą wrócić do Chin i najczęściej studiują online, ze swoich domów rodzinnych – tłumaczy.
To sprawia, że studenci z Polski, którzy wrócili do kraju z Chin, mają sporo kłopotów przy studiowaniu:
Przykładowo w Polsce takie osoby muszą wstać o drugiej w nocy, żeby być na wykładzie online. Mnie to doskwiera bardzo, ale myślę, że ludziom w Chinach aż tak nie. W zasadzie tylko 10% obywateli ma w Chinach paszport, więc dla nich zamknięcie granic to jest tak naprawdę nic – powiedziała.
Nowa internetowa stacja informacyjna tworzona przez zespół faktów RMF FM. Rzeczowo i konkretnie o tym, co najważniejsze! Informujemy i komentujemy na bieżąco!
KLIKNIJ TUTAJ I WŁĄCZ RADIO RMF24 JUŻ TERAZ!
Jak Chińczycy spostrzegają koronawirusa?
Choć kilku dni temu usłyszeliśmy, że "mamy początek końca pandemii" w Polsce, to Chińczycy wciąż nie zapominają o koronawirusie i związanych z nim surowych restrykcjach. Często prowadzi to jednak do bardzo problematycznych sytuacji.
Są tutaj nakładane takie restrykcje, jak twarde lockdowny wiążące się z zamknięciem w domach. Na przykład gdy w jednym mieście wykryje się 500 lub 600 przypadków, to nakładamy miesięczny lockdown. Z tego powodu rodzą się sytuacje, że ludziom po dwóch tygodniach zaczyna brakować jedzenia i muszą prosić o pomoc w mediach społecznościowych. Wtedy często pomagają też władze, które dostarczają żywność – usłyszeliśmy.
W Chinach Covid-19 wciąż jest spostrzegany jako groźna choroba, która najczęściej kończy się śmiercią:
Ludzie w Chinach nadal spostrzegają wirusa w ten sposób, jak my na niego patrzyliśmy w lutym lub w marcu 2020 roku. Dla wielu Chińczyków Covid to jest respirator lub śmierć. Dlatego jak ktoś przyjeżdża z Polski, bo ma np. wizę pracowniczą i może wrócić do kraju, to Chińczycy nie dowierzają, gdy mówi im, że przechodził koronawirusa i "dalej żyje" – dodała.
Źródło: Radio RMF24