Kto nie lubi czekolady?
Czekoladowe cukierki na urodziny, z okazji walentynek, na święta. Doskonały prezent na każdą okazję. Dostajesz jedną małą tabliczkę. Masz ochotę zjeść ją od razu, ale albo myślisz sobie: „Nie mogę. A dieta?”, albo „Trzeba będzie się podzielić!”. Dlatego chowasz ją do kieszeni. Wracasz do domu. Otwierasz kryjówkę na słodycze. Zjesz później. Mija dzień, dwa, tydzień, miesiąc… I wtedy łapie cię ochota na słodkości. Wracasz więc do swojej szafki. Szukasz, szukasz. I jest. Czekolada. Pyszna czekoladka. Rozrywasz opakowanie. Już masz ugryźć… Co to jest? Biały nalot. Jakaś pleśń? Mogę to zjeść? Nie mogę?
Jaką wybrać?
Rodzajów czekolady mamy przecież mnóstwo! Do wyboru, do koloru… Mleczna – jak sama nazwa mówi – zawiera mleko i miazgę kakaową – ale nie więcej niż 50%! Czekolada gorzka, czyli tłuszcz kakaowy, kakaowa miazga (nie mniej niż 70%), cukier. Biała tej miazgi kakaowej nie ma. Deserowa ma jej od 30 do 75%, tłuszcz kakaowy i cukier. No i jeszcze wysokiej jakości kuwertura, która masła kakaowego zawiera w sobie nieco więcej niż ta, znana nam wszystkim czekolada zwykła.
Zepsuta czy zdatna do spożycia?
Belgijska Agencja Żywności (AFSCA) podaje, że czekoladę można jeść nawet do dwóch miesięcy po upływie terminu ważności. Warunkiem jest odpowiednie przechowywanie i nienaruszone opakowanie. Dlatego, jeśli naszego prezentu odpakować jeszcze nie zdążyliśmy, nie musimy się przejmować, że będziemy musieli ją wyrzucić.
Bierzesz do ręki czekoladowego cukierka. Odchylasz szeleszczący papierek. Zamykasz oczy, czujesz przyjemny słodki zapach… Ale coś jest nie tak. Ten biały nalot. Co z nim zrobić?
Powinniśmy się martwić?
Nie jest to pleśń. Czekolada nie jest też zepsuta. Jak się okazuje, są to malutkie cząsteczki tłuszczu. Nie szkodzi on naszemu zdrowiu. Ale skąd właściwie się bierze? Opcje są dwie. Nieprawidłowe przechowywanie, transport lub niskiej jakości kakao, z którego nasze słodycze wyprodukowano.
Wystarczy sprawdzić datę i jeśli wszystko się zgadza… brać i jeść!