„Rolnik szuka żony”. Waldemar z 6. edycji po programie
Waldemar Kaszuba to uczestnik jednej z edycji programu: „Rolnik szuka żony”. Mężczyzna pojawił się w 6. sezonie projektu prowadzonego przez Martę Manowską w nadziei na znalezienie „bratniej duszy”. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z jego planem, a finalnie Kaszuba zrezygnował z dalszego udziału w show na długo przed finałem wspomnianej odsłony „Rolnika”. Było to wydarzenie bez precedensu w historii „RszŻ”, gdyż nikt wcześniej nie zdecydował się na taki krok. Od tamtej chwili minęło już trochę czasu, a teraz Waldemar podzielił się w mediach dramatycznymi wspomnieniami z ostatnich kilku lat. Okazało się, że życie Waldemara naznaczone było olbrzymim cierpieniem, a mężczyzna w pewnym momencie żegnał się z życiem…
Waldemar z „Rolnik szuka żony 6” i choroba
W wywiadzie dla portalu: „Pomponik.pl” Waldemar z programu: „Rolnik szuka żony” opowiedział o swoich problemach ze zdrowiem. Wszystko zaczęło się w listopadzie 2019 roku, kiedy to podczas pracy na gospodarstwie Waldemara dopadło przeziębienie, a dodatkowo na szyi pojawił się guz. Za namową przyjaciela rolnik postanowił więc skontrolować swój stan i skonsultować się z lekarzem. To, co usłyszał, niemal ścięło go z nóg:
(…) po 24 godzinach czekania przyjęto mnie na oddział laryngologii, po trzecim badaniu USG okazało się, że guz pękł, może zalać mi pień mózgu i sparaliżować centralny układ nerwowy. Karetką, na sygnale, przewieziono mnie do szpitala w podwarszawskim Międzylesiu i od razu trafiłem na stół operacyjny, dokumenty podpisywałem na ścianie. Miałem sporo szczęścia i pomógł mi program „Rolnik szuka żony” (…).
W tym trudnym momencie Waldemar trafił na osoby, które znały go z programu. Dzięki „Rolnikowi” pani profesor, która przeprowadzała operację, wiedziała, że uczestnik show jest organistą. Stąd też podjęła decyzję o trudniejszej wersji operacji, tym samym oszczędzając jego struny głosowe. Był to jednak dopiero początek drogi Waldemara po zdrowie…
„Dowiedziałem się, że mam nowotwór złośliwy…”
Szybko okazało się, że u Waldemara pojawił się kolejny guz, a następne badania ujawniały coraz to nowe problemy.
Po miesiącu różnych badań dowiedziałem się od pani doktor, że mam nowotwór złośliwy. W trybie pilnym trafiłem do Centrum Onkologii w Warszawie i zostałem tam pięć miesięcy... (…). W mojej jamie brzusznej wykryto kolejnych sześć nowotworów, każdy wielkości od 3 do 10 cm, a potem jeszcze białaczkę – wyznał „Pomponikowi”.
Organizm Kaszuby podjął nierówną walkę, jednak lekarze byli ostrożni w rokowaniach. W pewnym momencie Waldemar usłyszał, że powinien wrócić do domu, ale kolejne słowa specjalistów nie napawały optymizmem:
(…) Chciałem wrócić do szpitala, ale lekarz powiedział mi przez telefon: "gdzie się pan pchasz, czy nie lepiej umierać w domu, wśród bliskich, zamiast w szpitalu". I zostałem. Dzieci co dwie godziny sprawdzały, czy żyję, a ja zacząłem myśleć o terapii genowej w Gliwicach za półtora miliona złotych (…).
Sytuacja zmieniła się w momencie wizyty Waldemara na Jasnej Górze. Rolnik, który jest osobą głęboko wierzącą, postanowił zawierzyć swój los Matce Bożej. W wywiadzie dla wspomnianego portalu zdradził również, że zaopatrzył się w wodę święconą – otrzymał ją od kobiety, która twierdziła, że doznała objawień. Od tamtej pory czuł, że coś zmienia się w jego życiu, a także zapragnął znów zagrać na kościelnych organach. Wkrótce potem udał się na kolejne badania, a wyniki wywołały niemałe poruszenie!
(…) Lekarz, który w szpitalu oglądał moje wyniki, powiedział tak: „nie wiem, gdzie pan był i co pan zrobił, ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, pańska choroba dziwnym trafem wyparowała”!
Waldemar z programu: „Rolnik szuka żony” czuł się coraz lepiej, a niedawno – wspólnie z bliskimi – świętował 18. urodziny jego córki!
Panu Waldemarowi życzymy dużo zdrowia!