Z cyklu „Z pamiętnika inspektora”
Na facebook’owy profil Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami trafił zaskakujący wpis. Jeden z pracujących tam inspektorów podzielił się z internautami zaskakującą historią! Mężczyzna opisał, że podczas jednego z dyżurów odebrał telefon od przerażonej kobiety, która prosiła o zabranie z drzewa znajdującego się przy jej bloku, tajemniczego stwora.
Przyjedźcie i go zabierzcie! – w głosie dzwoniącej kobiety brzmi desperacja.
- Ale kogo, proszę pani? – pytam
- Tego stwora!!! Od dwóch dni siedzi na drzewie naprzeciwko bloku! Ludzie okien nie otwierają, bo się boją, że im to do domu wejdzie!
- Ale co to jest, proszę pani? Może jakiś chory drapieżny ptak? – próbuję naprowadzić kobietę, w której głosie zdaje się rosnąć histeria.
- Nie! To nie jest ptak!
- A jak to coś wygląda? - dopytuję, bo chciałbym wiedzieć, czego się spodziewać.
- Jest brązowe, siedzi na drzewie i to jest ten… noooo, ten… lagun! – pani wykrzykuje zadowolona, że nareszcie przypomniała sobie właściwe słowo.
Mieszkanka jednego z krakowskich osiedli tłumaczyła, że dziwne zwierzę od kilku dni siedzi na drzewie i straszy mieszkańców jej bloku. Kobieta sugerowała, że jest to najprawdopodobniej „lagun”, a raczej legwan, w co ciężko było uwierzyć inspektorowi.
Z trudem utrzymuję powagę. Lagun? Co to może być…?
Może legwan? Rzucam okiem na kalendarz, ale dziś nie jest pierwszy kwietnia.
- Tak, legwan! Siedzi tu od dwóch dni i wszyscy się go boją! To kiedy po niego przyjedziecie? – wizja ratunku wyraźnie wpływa na zanik histerii, zaś wzrost – entuzjazmu.
Tajemniczy stwór okazał się croissantem!
Inspektora razem ze wsparciem ruszyli na miejsce zgłoszenia. Ekipa starannie przeszukała teren, jednak nie spotkała żadnego niespodziewanego zwierzęcia. Kobieta, która zgłosiła obecność legwana, nakierowała ich na drzewo. Tajemniczy stwór na nim siedzący okazał się… rogalikiem!
Jest, mamy go!
Brązowy stwór siedzi na gałęzi bzu, bez rośnie mniej więcej w połowie długości bloku, stwór siedzi i się nie rusza – dokładnie tak, jak opisała nam pani zgłaszająca. Jego brązowa skóra pobłyskuje w słońcu, choć gdzieniegdzie widać jakieś zmatowienia. Przyglądamy się dokładniej – biedak nie ma nóg ani głowy.
Już wiemy, że stworowi, legwanowi, a raczej jednak – lagunowi pomóc nie jesteśmy w stanie.
Trudno bowiem pomóc czemuś, co zostało wcześniej upieczone, bynajmniej nie w promieniach słonecznych. Trudno bowiem pomóc czemuś na widok czego prawie zwala nas z nóg… atak śmiechu.
Owym tajemniczym lagunem - legwanem okazał się bowiem… croissant, rogalik z ciasta francuskiego.
Wyleciał zapewne z któregoś okna...
Co ciekawe historia „laguna” rozniosła się na cały świat! O niecodziennej interwencji pracowników KTOZ-u pisały zagraniczne media takie jak BBC, Le Parisien, Independent czy Global News.