Ostatnie dni legendy - John Lennon
Ciągle wyobrażam sobie te wszystkie małe dzieci bawiące się w jakąś grę na tym dużym polu żyta iw ogóle. Tysiące małych dzieci i nikogo nie ma w pobliżu - to znaczy nikogo dużego - oprócz mnie. A ja stoję na skraju jakiegoś szalonego klifu. Co muszę zrobić, muszę złapać wszystkich, jeśli zaczną zjeżdżać z klifu - to znaczy, jeśli biegną i nie patrzą, gdzie idą, muszę skądś wyjść i ich złapać. To wszystko, co robiłbym przez cały dzień. Byłbym po prostu łapaczem żyta i tak dalej. Wiem, że to szalone, ale to jedyna rzecz, jaką naprawdę chciałbym być. Wiem, że to szalone - to fragment powieści Salingera "Buszujący w zbożu".
Dokładnie ten fragment w trakcie procesu przeczytał w swoich ostatnich słowach Mark David Chapman - zabójca Johna Lennona. To nie był przypadek - młody zabójca miał przy sobie tylko dwie rzeczy, kiedy strzelił do Lennona na schodach apartamentów Dakota na Manhattanie: pistolet i papierową kopię "Buszującego w zbożu".
Na pierwszy rzut oka postać Marka Chapmana nie wzbudzała kontrowersji. 25-letni mężczyzna, były ochroniarz z Honolulu na Hawajach, był zagorzałym fanem Beatelsów. Dlaczego więc zabił Lennona? Chapman był chorobliwie zazdrosny o sławę muzyka - a raczej zdenerwowany tym, że żył w luksusie - co nie godziło się z artystycznym przekazem lidera Beatelsów.
Ja rozumiem, że można się denerwować, ale żeby aż tak przeżywać to jak obca osoba chce prowadzić swoje życie to już jest gruba przesada. A jeśli dochodzi do tego chorobliwa zazdrość - robi się naprawdę niebezpiecznie - wyznał Opyrchał.
Jest jeszcze jeden istotny element układanki - Chapman bardzo chciał wzorować swoje życie na bohaterze powieści Salingera: Holdenie. Bohater książki ma 16 lat i buntuje się przeciwko ogólnemu zakłamaniu, w końcu postanawia wałęsać się po Nowym Jorku.
Podobieństwa są uderzające - w przypadku prawdziwej historii - mamy rzekome zakłamanie Lennona i jego styl życia. Zgadza się też miejsce: Nowy Jork - dodaje Opyrchał.
Jest 8 grudnia 1980 roku. Tuż przed godziną 23.00 John Lennon razem z Yoko Ono wracają do hotelu, przed którym czeka Chapman. Mężczyzna oddaje pięć strzałów w kierunku Lennona - aż cztery z nich trafiają w plecy i ramię artysty, przebijając jego lewe płuco i lewą tętnicę podobojczykową.
Chwilę później na miejsce przyjeżdża policja - Ci podejmują decyzję, że artysta musi jak najszybciej trafić do szpitala. Nie czekają na karetkę - sami wiozą go do szpitala. Trzech lekarzy, pielęgniarka i dwóch lub trzech innych pracowników służby zdrowia próbuje przez 20 minut reanimować Lennona. Niestety - bez skutecznie.
John Lennon został uznany za zmarłego o godzinie 23:15. W momencie kiedy ogłoszono zgon Lennona - w głośnikach szpitalnego nagłośnienia pojawiła się piosenka Beatlesów - "All my loving", co wydaje mi się najsmutniejszym i najbardziej niezwykłym momentem całej tej historii - wyznał Mateusz Opyrchał.
Ostatnie dni legendy – do 24.00 w RMF FM!
Już za chwilę Mateusz Opyrchał przybliży historię
Chestera Benningtona oraz Freddie'go Mercury'ego!