Obiecujący występ na Mistrzostwach Świata
Reprezentacja Polski znalazła się na Mistrzostwach Świata w Piłce Ręcznej rozgrywanych w Egipcie dzięki dzikiej karcie. Na naszej młodej kadrze nie ciążyła żadna presja i niewielu ekspertów przewidywało, że zdołamy nawiązać wyrównaną walkę z naszymi grupowymi rywalami. Biało-Czerwoni zaskoczyli wszystkich, gdy po pokonaniu Tunezji (30:28), minimalnej porażce z Hiszpanią (26:27) i zdecydowanym zwycięstwie nad Brazylią (33:23) zapewnili sobie drugie miejsce w grupie i awansowali do drugiej fazy turnieju. Po tym sukcesie niektórzy upatrywali w Polakach czarnego konia mistrzostw.
Naszym pierwszym rywalem w drugiej rundzie była reprezentacja Urugwaju, która awansowała jedynie dzięki wycofaniu się Republiki Zielonego Przylądka. Zgodnie z planem Polacy pokonali Urugwajczyków 30:16. Wyniki w pozostałych spotkaniach sprawiły, że nasza reprezentacja musiała wygrać mecz z Węgrami, a następnie pokonać Niemców, aby awansować do ćwierćfinału. Niestety w sobotę Węgrzy potwierdzili swoją klasę i pokonali Biało-Czerwonych. Choć marzenia o awansie do najlepszej ósemki prysły, to mecz z Niemcami był bezpośrednim pojedynkiem o trzecie miejsce w grupie i lepsze rozstawienie przed eliminacjami do Mistrzostw Europy 2024.
Remis na zakończenie turnieju
Początek spotkania był bardzo nerwowy w wykonaniu obu zespołów. Już w pierwszej akcji świetną interwencją popisał się Adam Morawski, który później tylko szlifował swoją nieprawdopodobną statystykę obronionych rzutów. Polacy nie potrafili za to wykorzystać rzutu karnego i pierwszą bramkę oglądaliśmy dopiero w 4. minucie spotkania, kiedy prowadzenie reprezentacji Niemiec dał Golla. Długo wynik oscylował w okolicach remisu, głównie dzięki wspaniałej formie Morawskiego. Powoli jednak Polacy zaczęli łapać rytm i na nieco ponad dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy prowadzili różnicą trzech bramek. Niemcy nie zamierzali jednak odpuszczać i do szatni schodziliśmy jedynie z jednobramkowym prowadzeniem.
Na drugą połowę wyszliśmy z prostym planem, Polacy zamierzali poprawić skuteczność w ataku i utrzymać świetnie grającą defensywę. Pierwsze minuty drugiej części gry przyniosły nam podwyższenie prowadzenia aż do czterech bramek, kiedy w 36. minucie z drugiej linii trafił Maciej Pilitowski. Podobnie jak na początku spotkania, także tym razem impas Niemców przerwał Golla i dał sygnał do walki swoim kolegom z drużyny. Od 38. minuty gra się zaostrzyła i sędzia z Czarnogóry coraz częściej odsyłał zawodników na dwuminutowe kary. Na niecały kwadrans przed końcem wydawało się, że Biało-Czerwoni mają wszystko pod kontrolą, prowadzili czterema bramkami i mieli okazję grać w podwójnej przewadze. Niemcy nie zamierzali się jednak poddawać i w 51. minucie Firnhaber wykorzystał nasz błąd w ataku i rzutem do pustej bramki doprowadził do wyrównania. Kolejne minuty tylko potęgowały ogromne napięcie na hali w Kairze. Obie reprezentacje szły cios za cios i sytuacja zmieniała się z minuty na minutę. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem mieliśmy remis, a Przybylski otrzymał dwuminutową karę i musieliśmy kończyć mecz w osłabieniu. Piłka była w posiadaniu reprezentacji Niemiec, ale my świetnie zagraliśmy w defensywie i wyprowadziliśmy szybką kontrę. Na kilka sekund przed końcową syreną piłkę na kole otrzymał Patryk Walczak, jednak jego rzut został obroniony przez Wolffa.
Mecz zakończył się remisem 23:23 i to Niemcy, dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu, zajęły trzecie miejsce w naszej grupie. Mamy jednak mnóstwo powodów do zadowolenia. Nasza młoda kadra zaprezentowała się na tych mistrzostwach lepiej, niż ktokolwiek mógł się tego spodziewać i pokazała, jak wielki potencjał drzemie w tej grupie zawodników. Wielkie brawa dla Biało-Czerownych i z optymizmem patrzymy w przyszłość tej reprezentacji!