Kilka dni po wypadku koroner wykluczył udział osób trzecich w zdarzeniu. Porsche Carrera GT, którym Paul Walker jechał wraz z przyjacielem Rogerem Rodasem, doszczętnie spłonęło. Samochód jadący ze zbyt dużą prędkością wypadł na łuku drogi i uderzył w drzewo. Obaj mężczyźni zginęli na miejscu. Walker nie prowadził auta. Był pasażerem, a za kierownicą zasiadał jego kolega.
Wyniki autopsji wykazały, że bezpośrednią przyczyną śmierci Walkera nie były obrażenia, jakich aktor doznał w trakcie wypadku, tylko spalenie ciała po eksplozji auta.
Pasy bezpieczeństwa, które miał na sobie Walker, uwięziły go - według córki gwiazdora - w aucie i uniemożliwiły ewakuację po wypadku. Wybuch w samochodzie nastąpił dopiero 80 sekund po kraksie, Paul Walker miał już wtedy złamane żebra i miednicę. W pozwie przeciwko koncernowi Porsche zwrócono również uwagę na wcześniejsze przykłady "braku stabilności i problemy z kontrolą" tych aut. W oskarżeniu napisano także, że "Porsche Carrera GT to niebezpieczny samochód, który nie powinien być dopuszczony na drogi".
Jak podał „Los Angeles Times”, sąd odrzucił pozew przeciwko Porsche złożony przez wdowę po Rogerze - Kristine Rodas.