„Polskie Malediwy” w Wielkopolsce
Woda jak wybielacz
„Polskie Malediwy” w Wielkopolsce robią furorę wśród turystów. Dzieje się tak, odkąd zaczęli zachwycać się nimi autorzy blogów podróżniczych. Biały piasek i lazurowa woda przyciągają rzesze odwiedzających, którzy nie zdają sobie jednak sprawy z zagrożenia. Tutejszy piasek to tak naprawdę popiół z elektrowni, a „krystalicznie czyta woda” działa jak wybielacz. Ma bardzo wysoki wskaźnik zasadowości, przez co kontakt z nią może prowadzić do poparzeń. Elektrownia apeluje do turystów, przestrzegając przed niebezpieczeństwem.
Elektrownia ostrzega odwiedzających
Miejsce jest piękne, ale to teren zamknięty, gdzie nie wolno wchodzić. Woda ma wysoki odczyn zasadowy i moczenie w niej nóg czy dłoni szkodzi skórze. Zbiornik Gajówka nie jest terenem rekreacyjnym. Odkąd miejsce stało się popularne, turyści regularnie niszczą okalające je płoty. Organizują pikniki i grille, za nic mają widoczne ostrzeżenia – mówi cytowany przez WP Maciej Łęczycki, rzecznik prasowy Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin.
Jak źle może skończyć się nieświadoma kąpiel w zbiorniku nazywanym „polskimi Malediwami”, przekonał się ostatnio jeden z warszawskich turystów.
Żona przeczytała o „polskich Malediwach” w internecie i zachęceni zdjęciami postawiliśmy odwiedzić to miejsce. Na widok lazurowej wody mój 13-letni syn od razu pobiegł nad brzeg, ale zapadł się po pas w białym błocie. Na szczęście chwyciłem gałąź i udało mi się go wyciągnąć. Po chwili do tej samej pułapki wbiegło kilkuletnie dziecko – powiedział w rozmowie z WP mężczyzna.
Dla 13-latka kąpiel skończyła się paskudnie – zaczerwienionymi na skutek kontaktu z wodą nogami.
Chciałbym przestrzec przed tą atrakcją. Sugerowaliśmy się zdjęciami, a nie przeczytaliśmy ostrzeżeń – przyznaje mężczyzna z Warszawy, apelując innych do odwiedzających.