#19. Alfabet polskich seryjnych morderców: H-Ki
KLIKNIJ TUTAJ I ODSŁUCHAJ!
Joachim Knychała
Joachim Knychała urodził się w 1952 roku w Bytomiu. Jego ojciec był Polakiem, mama była Niemką. To kluczowe w sprawie Joachima - jego babcia od strony matki nie mogła zaakceptować, że jej córka wyszła za mąż za mężczyznę z Polski. I swoją frustrację i niezadowolenie wyładowywała szczególnie na wnuku - nazywając go bękartem. Dzieci na podwórku mówiły na niego "Szwab". Pomimo tego, że łatwo w życiu nie miał - udało mu się skończyć szkołę zawodową i zaczął prace w kopalni w Piekarach Śląskich.
Jako 18-latek został zaaresztowany za udział w gwałcie zbiorowym i skazany na trzy lata więzienia.
Uważał, że dziewczyna go wrobiła w ten gwałt. Jak wynika z zeznań: niesłuszna odsiadka + poniżanie ze strony babki w dzieciństwie = nienawiść do kobiet - mówi Kamil Barnowski.
Pierwszy raz próbuje zabić 3 listopada 1974 roku. Na klatce schodowej jednego z bloków w Bytomiu uderza w tył głowy młodą kobietę. Ale gruba zimowa czapka amortyzuje cios i ratuje jej życie. Kobieta zapamiętuje też jak wyglądał napastnik. Niespełna rok później atakuje po raz drugi. Tym razem jego ofiara umiera w szpitalu.
Dodajmy, że w tym czasie Śląsk żyje sprawą innego zabójcy kobiet - Wampira z Zagłębia. Joachim Knychała bywa na procesach Zdzisława Marchwickiego. Jest zafascynowany oskarżonym - robi notatki, uczy się jak zgubić trop i zmylić śledczych. Wie, że kluczem jest dobre alibi - więc wpisuje się na nadgodziny w kopalni, dostaje w zamian wolne dni - mimo, że oficjalnie jest w grafiku - wyjaśnia Daniel Dyk.
W maju 1976 roku Wampir z Bytomia morduje znowu - tym razem w Chorzowie ginie główny świadek w procesie Marchwickiego. Wreszcie milicjanci łączą napady i zauważają, że wszystkie zbrodnie odbywają się wzdłuż górnośląskiej linii tramwajowej nr 6. Stąd powstałą grupę operacyjną nazwano "szóstką". Mieli opis sprawcy - nawet manekina o twarzy poszukiwanego. Z rysopisami jeździli tramwajem numer 6 i wypatrywali.
Lato 197 roku w lesie w Piekarach Śląskich Knychała napadł dwie 10-letnie dziewczynki. Halinka zginęła na miejscu, ale Kasia - mimo, że otrzymała 27 uderzeń w głowę - żyła jeszcze, gdy na drugi dzień zauważył ją przypadkowy przechodzień. Lekarze ją uratowali - powiedział Barnowski.
Kasia zeznała, że napadł na nie starszy łysiejący mężczyzna. Czyli nie poszukiwany Wampir - dodał Dyk.
Po czasie okazało, się że dziewczynka tak dobrze zapamiętała twarz nie zabójcy - a milicjanta, który ją ratował - wyjaśnia Barnowski.
W końcu aresztowano Knychałę, ale nie trafił do więzienia. Miał mocne alibi - w czasie napaści był na szychcie w kopalni.
W 1982 roku wdał się w romans ze swoją szwagierką. Kobieta po pewnym czasie zagroziła, że powie o wszystkim rodzinie - Knychała uderzył ja w głowę w trakcie spaceru. Zawiadomił pogotowie, że kobieta zasłabła i zmarła. Jednak oględziny wskazały co innego. Aresztowano go w trakcie pogrzebu szwagierki.
Do niczego się nie przyznawał. Ale wykrywacz kłamstw odnotował silne emocje przy pytaniach czy jeszcze kogoś zabił. Tak wyszły na jaw też wcześniejsze zbrodnie - wyznał Dyk.
Wyrok mógł być tylko jeden. Śmierć. Egzekucję wykonano w więzieniu przy Montelupich w Krakowie w 1985 roku - dodał Barnowski.
Posłuchajcie pozostałych odcinków programu "Sceny zbrodni":
#16. Mordercy wśród sportowców
#13. Alfabet polskich seryjnych morderców
#12. Zaginięcia dzieci z pierwszych stron gazet
#10. Kobiety seryjne morderczynie
#5. Najniebezpieczniejsze gangi świata
#2. Zawód: morderca na zlecenie
Dorwać bestię - Joachim Knychała
