Na instagramowym profilu Kingi Rusin pojawiło się drugie już w niedawnym czasie wyjaśnienie sytuacji z jej słynnym wpisem. Po wcześniejszych odpowiedziach na pytania odnoszące się do zdjęcia z Adele teraz gwiazda stacji TVN wspomniała o samej relacji, w której nie zabrakło wielu szczegółów.
Wiele wskazuje na to, że sprawa wpisu Kingi Rusin, w którym zdradziła sporo szczegółów na temat imprezy zorganizowanej przez Beyonce i Jaya-Z, tak łatwo nie odejdzie w zapomnienie! Przypomnijmy; Kinga Rusin niedawno wybrała się do Los Angeles na galę rozdania Oscarów, a następnie gościła na wspomnianym, zamkniętym wydarzeniu, organizowanym przez muzyków. Rusin nie omieszkała zrobić sobie zdjęcia z brytyjską wokalistką Adele, publikując go następnie na swoim instagramowym profilu, a w opisie zawarła relację na temat wydarzeń, w których uczestniczyła. Można więc było przeczytać m.in. o jej nauce „imprezowego układu tanecznego przez Jaya-Z”, otrzymaniu kapci na wejście, „tańcu za rękę z Leonadro DiCaprio” i wielu innych. Relacja gwiazdy spotkała się ze sporym zainteresowaniem zarówno rodzimych, jak i zagranicznych mediów, co zaowocowało „ukryciem” wpisu przez jego autorkę. Wprawdzie już wcześniej prowadząca „Dzień Dobry TVN” zamieściła słowo wyjaśnienia, jednak teraz postanowiła raz jeszcze odnieść się do jej „relacji insiderskiej” – jak sama ją określiła. Po wytłumaczeniu sytuacji z powstaniem fotografii z Adele, która – jak przyznała Rusin – „sama wybrała to zdjęcie” – teraz gwiazda odpowiedziała na pytania dotyczące samej relacji.
Nie milkną echa słynnego już wpisu Kingi Rusin zdradzającego szczegóły imprezy u Beyonce i Jaya-Z, na którym spotkała wiele gwiazd Hollywood. Po opublikowaniu, a następnie po "ukryciu" relacji, a także zdjęcia z Adele, dziennikarka...
Kolejne pytania i kolejne odpowiedzi
W kolejnym poście Kinga Rusin, ponownie obierając schemat: pytanie-odpowiedź, wyjaśniła m.in. kwestię samego relacjonowania tego typu imprez przez dziennikarzy:
„Czy dziennikarz ma prawo zrobić relację z zamkniętej imprezy? Tak, i co więcej, tego od dziennikarza oczekują jego czytelnicy. Nie powinno się natomiast zdradzać żadnych wrażliwych informacji (tym zajmują się brukowce), a relacja musi się mieścić w granicach prawa (tak jak moja). Zdarza się, w wyjątkowych przypadkach, że goście proszeni są o podpisanie dokumentu o poufności. W tym wypadku nie było takich dokumentów.”
Następnie autorka zaznaczyła, iż nie była jedyną osobą relacjonującą; w podobny sposób miał postąpić także komik, aktor i prezenter – Trevor Noah w swoim talk-show. Dodała też informację o tym, że „dziennikarze są zawsze dziennikarzami” i „mogą zrobić materiał w każdej chwili:”
„(…) Ja pojechałam do LA porozmawiać z kilkoma ciekawymi ludźmi, ale też zrobić kilka relacji z tego, co się dzieje wokół Oskarów czyli z zadaniem dziennikarskim.”
Na zakończenie swojej wypowiedzi Kinga Rusin odniosła się do swojej decyzji o zarchiwizowaniu zdjęcia i towarzyszącego mu opisu:
„Tak jak pisałam, w ciągu 24 godzin od publikacji, do mojego posta zalinkowały setki mediów z całego świata. Zaczęłam otrzymywać dziesiątki próśb o wywiady. Jednocześnie zaczęłam dostawać mnóstwo obrzydliwych, hejterskich wiadomości z Polski. Postanowiłam zarchiwizować post, bo po ludzku miałam dosyć. Media zagraniczne w dużym stopniu zrozumiały przesłanie, za to hejterzy zaatakowali jeszcze mocniej.”
Prowadząca „DDTVN” przyznała, że nie wyklucza przywrócenia słynnego kadru, a także, że wciąż otrzymuje zaproszenia od zagranicznych mediów, które nadal interesują się jej wypowiedzią. Myślicie, że to ostatnie tego typu oświadczenie Kingi Rusin?
Kinga Rusin stała się w ostatnich dniach bohaterką głośnej, niemal międzynarodowej afery. To obecnie niewątpliwie temat numer jeden w plotkarskich mediach. Do zamieszania wokół Kingi postanowiła odnieść się Katarzyna Nosowska, znana ze swojego...