Irmina:
Powstało pewnie tysiąc albumów o miłości, ale po wysłuchaniu Twojej płyty i po koncercie w Toronto, mam przekonanie, że to nie jest po prostu tysiąc pierwsza płyta. Na czym polega - Twoim zdaniem - jej wyjątkowość?
Och! Przede wszystkim, bardzo dziękuję! Musiałem wyjść do świata. To jest teraz moim celem, aby dostarczać światu miłość, której świat tak bardzo potrzebuje. Jestem szczęściarzem. Dorastałem w rodzinie, gdzie miłość była na pierwszym planie. To kim jestem, zostało w dużej mierze ukształtowane przez moich rodziców, dziadków.
Będąc teraz ojcem mogę przekazać to swoim dzieciom - słowami albo jeszcze lepiej mogę być przykładem, bo dzieci szybciej nauczą się obserwując twoje zachowanie. To jest mój dług wdzięczności dla moich rodziców, którzy uczyli mnie tej wrażliwości. To kochani, delikatni ludzie, którzy kochają mnie i moje siostry bezgranicznie.
Taka miłość to bardzo ważny fundament i baza na całe życie?
Kiedy moja własna rodzina musiała przejść przez ogromnie trudny czas, to ta miłość nas wszystkich jeszcze bardziej umocniła. A mój sposób patrzenia na świat zmienił się. Dla mnie nic więcej nie liczyło się.
Szkoda, że z nami często tak trochę jest, że potrzebujemy znaleźć się w rozpaczliwej sytuacji życiowej czy to finansowej czy zdrowotnej, żeby zrozumieć, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Moje życie stało się jasne, nie w ciągu dni, tygodni, miesięcy - w jednym momencie.
A co jest w życiu ważne dla Ciebie?
Co jest ważne? Miłość, rodzina, przyjaciele, lojalność, dobroć i oprócz tych rzeczy nic więcej nie powinno Cię obchodzić. Wszystko to, co wydawało mi się tak ważne do tej pory i w zasadzie było ważne: kariera, sukces, moje ego, to co zostawię po sobie, słowa i polubienia w mediach społecznościowych, to wszystkie w jednej chwili stało się śmieszne.
Czy doświadczenia życiowe zmieniły Ciebie jako muzyka?
Jestem kompletnie inny. Jestem WOLNY. Ale ta wolność pojawiła się nie tylko na skutek tych trudnych doświadczeń.
Ja naprawdę wykonałem ogromną fizyczną pracę, aby uwolnić się od szukania bólu i wszelkich małych dramatów. Kiedyś byłem uzależniony od mediów społecznościowych, czytałem komentarze, myślałem: Boże co pomyślą o mnie, co napisali? Pierwszą rzeczą jaką robiłem po koncercie było czytanie recenzji. Podobało się czy nie?
Wyłączyłeś się z wirtualnej przestrzeni?
Nie czytam już recenzji, nie czytam gazet, nie umieszczam postów na swoich profilach, mam wspaniałą osobę, która się tym zajmuje. Nigdy do tej wirtualnej rzeczywistości nie wrócę.
Jest to wynik tego, że tak naprawdę nie mam wpływu na to jaki będzie rezultat moich starań, więc dlaczego tak bardzo kiedyś dręczyłem się i zamartwiałem czy się komuś spodoba to co robię, czy też nie. To daje mi poczucie wolności na scenie. Nad tym mam kontrolę, mogę wyjść, uczciwie wykonać swoją pracę z uczuciem, dobrocią, empatią.
I powiem ci, na tej scenie czuję taką doskonałość, wyższe dobro, które jest dla nas ludzi stworzone. Wierzę w to. I nie jestem tu, aby mówić ci o religii albo mówić w co ja wierzę, ale ludzie mówią, że Bóg jest miłością, a może miłość jest Bogiem?
A muzyka jego głosem?
Tak! I moje zadanie jest takie, aby wyjść i dzielić się czymś dobrym. Świat potrzebuje miłości. Za dużo jest w nim, zwłaszcza w dobie Internetu, podziałów i depresji. Ja kocham te swoje koncerty, one tworzą pozytywną społeczność - choćby tylko przez dwie godziny.
Razem z Tobą na scenie występuje prawie pięćdziesięciu doskonałych muzyków! Jak udaje Ci się przygotować takie show: z jednej strony pełen profesjonalizm, a z drugiej luźna atmosfera na scenie?
Ciekawe, że o to zapytałaś. Jak patrzysz na moje show, to może widzisz wspaniałą produkcję. A my wszyscy po prostu znamy się dobrze. Znamy swoje rodziny. Z niektórymi pracuję od piętnastu, szesnastu czy siedemnastu lat.
Cała ta pozytywna energia wypływa od mojej ekipy: od muzyków, od dźwiękowców, cateringu, ode mnie... Ważne jest, aby być tu i teraz, darzyć się wzajemną sympatią i przekazywać dalej dobro.
Słyszałam, że nie lubisz słowa fan.
Fan to bardzo dziwne słowo. Zawsze czułem, że jest bardzo egoistyczne: "Chciałbym podziękować swoim FANOM?" Nie... Nawet jak powiesz to w miły sposób, nadal brzmi prostacko. Kiedy przeżywaliśmy piekło, z całego świata, z najdalszych jego zakątków płynęły modlitwy, słowa wsparcia, współczucia. Kiedy wychodziliśmy do sklepu po mleko i leki, ludzie nas przytulali i pocieszali. Ludzie dali mi i mojej żonie możliwość zaprzestania pracy i mówię o tym dlatego, ponieważ mieszkaliśmy w szpitalu przez dwa lata razem z synkiem.
Zatem kiedy wyjdę po raz kolejny na scenę przed tysiące osób to nie do fanów i obcych tylko do ludzi, którzy uratowali moje życie, więc ich KOCHAM, a kiedy mówię, że kocham to kocham! Z głębi serca!
Wywiad, który odbył się przed koncertem artysty w Toronto,
opublikowaliśmy dzięki uprzejmości dziennikarki DDTVN Irminy Somers.