Edmund Kolanowski - "Wilczyca", reżyseria Marek Piestrak
W dzisiejszym odcinku Kryminatorium w RMF FM Daniel Dyk i Marcin Myszka zajęli się filmami, które inspirowały morderców. Daniel Dyk rozpoczął od najsłynniejszego polskiego horroru - "Wilczyca" w reżyserii Marka Piestraka z 1982 roku. Film ten wiąże się ze sprawą Zimnego Chirurga.
Mowa tu o Edmundzie Kolanowskim, czyli naszym - bo ja pochodzę z Poznania - Nekrofilu z Poznania, nazywanym również Zimnym chirurgiem. Człowiek, który znany jest z tego, że nie dosyć mordował, to jeszcze grasował po cmentarzach i bezcześcił zwłoki - powiedział Marcin Myszka.
Kolanowski w nocy wyruszał na polowanie. Najczęściej wybierał cmentarz na Naramowicach oraz na Miłostowie. Co ciekawe na tym drugim spoczywa wielu seryjnych morderców, którzy zostali osądzeni w Poznaniu.
Edmund Kolanowski - jak sam później opowiadał, szukał "świeżych grobów" - powiedział Dyk.
Tak, chodziło mu o takie groby kilka dni po pogrzebie. W innym wypadku trudno byłoby wykopać ciała. Gdy znalazł już taki grób, który go interesował - rozkopywał go, wyciągał zwłoki i odcinał fragmenty ciała, które później zabierał do domu i przyszywał do szmacianych manekinów, które specjalnie do tego celu wykonał. I tam się z nimi "zabawiał" - myślę, że w taki sposób możemy to nazwać kolokwialnie - dodał Myszka.
Edmund Kolanowski wpadł przez film "Wilczyca". 6 maja 1983 roku mężczyzna poszedł do swojego ulubionego kina Apollo w centrum Poznania. Tam obejrzał polski horror Marka Piestraka - "Wilczyca".
Ten film tak bardzo go podniecił, że postanowił zapolować. Było w nim mnóstwo wątków związanych z martwymi ciałami, z wykopywaniem zwłok. Tak bardzo go to zainspirowało, że wyruszył na cmentarz. (...) Milicja od dłuższego czasu polowała na Edmunda i zdawali sobie sprawę, że prędzej czy później zaatakuje w tym samym miejscu na cmentarzu. Został złapany prawie na gorącym uczynku. Udało mu się uciec, ale pozostawił po sobie wiele śladów, że niedługo po tym udało się go schwytać - wyjaśnił Marcin Myszka.
Karol Kot - "M morderca", reżyseria Fritz Lang
Następnie panowie przenieśli się do Krakowa, gdzie w latach 60. XX wieku grasował jeden z najgroźniejszych seryjnych morderców w historii naszego kraju, czyli Karol Kot. Mężczyzna zabił dwie osoby - w tym dziecko.
To był młody chłopak. Zaczął zabijać przed ukończeniem 20-roku życia. (...) W ostatnim czasie na rynku wydawniczym pojawiła się książka "M jak morderca" Przemysława Semczuka - powiedział Dyk.
Tak, świetna książka. (...) Tam pojawia się po raz pierwszy motyw "M morderca", czyli filmu z 1931 roku, który mógł mieć wpływ na młodego Karola - dodał Myszka.
"M morderca" to niemiecka produkcja, która oparta już była na prawdziwych zdarzeniach - mianowicie przedstawiała historię Petera Kurtena, Wapira z Dusseldorfu. Film ten został wyemitowany w telewizji jesienią 1965 roku.
Nie ma żadnych wątpliwości, że Karol obejrzał ten film obejrzał. Co więcej, nakłaniał swoich znajomych, żeby także ten film zobaczyli. Zwracał szczególną uwagę na zakończenie tego filmu, w którym zabójca tłumaczy swoje zbrodnie - wyjaśnił Myszka.
Bohater w filmie to psychopata zabijający dzieci, a jak wiemy Karol w pewnym momencie zmienił swój sposób działania - wtrącił się Dyk.
Na początku atakował starsze kobiety. Po jakimś czasie zmienił ten swój sposób działania i zaczął atakować dzieci. Jedna z jego śmiertelnych ofiar to był chłopczyk o imieniu Leszek. Zaatakował także dziewczynkę, która na szczęście przeżyła - dopowiedział Myszka.
Motto działania jest takie samo. Bohater filmu opowiadał, że musi zabijać ze swojej wewnętrznej potrzeby - dodał Dyk.
I podobnie, jak bohater tego filmu skończył również Karol Kot. Został skazany na śmierć i zawisł na szubienicy - dokończył Myszka.
Kryminatorium w RMF FM
Ten a także poprzednie odcinki będziecie mogli odsłuchać na naszej stronie internetowej - kliknij tutaj!