Legenda o Sopotludkach
Ta historia mógłby zacząć się jak każda typowa bajka. Dawno, dawno temu, niedaleko plaży mieszkały kiedyś krasnale nazywane przez wielu "Sopotludkami". Były one niezwykle przyjaznymi stworzeniami, które przyjaźniły się z wszystkimi - zarówno magicznymi jak i tymi niemagicznymi mieszkańcami zatoki gdańskiej. Krasnale były też wyjątkowo odważne. Nie bały się niczego i nikogo oprócz burz, które niestety często nawiedzały te okolice. W pewnym momencie postanowiły jednak rozwiązań problem tego strachu i schować się pod ziemię. We wzgórzach, które otaczały Sopot utworzyły zatem podziemne miasto, w którym nie brakowało długich oraz krętych korytarzy i jaskiń. Kiedy tylko przychodziła burza, szybko uciekały w to miejsce i chowały się tam.
Opiekę nad kluczami to tej kryjówki powierzono krasnalowi "Kłódkiewiczowi". Na czele sopockiej społeczności krasnoludki stał natomiast dziadek Krasnaliński. Mimo że był on już stary, cechował się ogromna energią. Często zdarzały mu się sytuacje, że wraz z lokalnymi ptakami wybierał się nad Zatokę Gdańską. Podczas jednej z nich zobaczył wielką, ciemną burzową chmurę, która biegła po niebie w stronę Sopotu. Postanowił więc zawrócić jak najszybciej, aby ostrzec inne krasnale. Czasu było naprawdę niewiele. Podczas zgubił klucze do kryjówki. Szczęście w nieszczęściu burza, która odwiedziła Sopot tego dnia i spowodowała liczne zniszczenie, ominęła obszar na którym znajdowały się krasnale. Niestety od tego czasu małe stworzenia bezskutecznie szukają tego zaginionego klucza. Legenda mówi, iż do dzisiaj jeśli tylko wybierzemy się na spacer po Sopocie można zobaczyć w lasach otaczających miasto skrzaty, chodzące w nosem przy ziemi i przy świetle maleńkich latarni szukają klucza do swojej kryjówki.
Legenda o Operze Leśnej
Wiecie skąd wzięła się nazwa "Opera Leśna"? Wszyscy doskonale znają ten amfiteatr i łączą go z Festiwalem Piosenki. Mało kto zna jednak związana z tym miejscem legendę. Dawno temu, kiedy Sopot był jeszcze grodziskiem mieszkała w nim kobieta przecudnej urody o imieniu Alda. Była ona córką jednego z najbardziej zamożnych w tej osadzie rybaków. .Z racji tego, że była niezwykle atrakcyjna, nie mogła narzekać na brak adoratorów. Żadnej nie potrafił jednak jej w sobie rozkochać, Często zdarzało się nawet, że musiała uciekać przed natarczywymi amantami do lasu. Las kochała i znała go doskonale, ponieważ bywała tam od najmłodszych lat. Razem z innymi dziewczętami szukały tam kwiatu paproci. Podczas jednej z takich wędrówek doszła do miejsca, w którym nigdy wcześniej nie była. Zobaczyła cichą, piękną dolinę, otoczoną z każdej strony drzewami. Z racji tego, że była już trochę zmęczona, Alda usiadła na kamieniu i zaczęła rozmyślać nad swoim ciężkim losem, nucąc jednocześnie piosenkę. W zaledwie kilka chwil wokół niej zaczęło pojawiać się inni mieszkańcy lasu: mrówki ptaki, króliki itd. Zwierzęta przysłuchiwały się temu jak Alda śpiewa. A kiedy zakończyła, od razu rozbiegły się. Od tego czasu dziewczyna przychodziła na polane coraz częściej, aby móc w spokoju pośpiewać.
Jak można się domyślić, z uwagi na fakt iż była ona tak znaną postacią, nie mogła pozostać całkowicie niezauważona. Jeden a jej adoratorów, który był wyjątkowo porywczy postanowił ją śledzić. Gdy tylko Alda dotarła do swojej polany, mężczyzna chcąc to wykorzystać wybiegł nagle z lasu i zażądał pocałunku. Alda nie zgodziła się i wywiązała się między nimi szarpanina. Wtedy właśnie z lasu wyszły zwierzęta, które stanęły w obronie swojej śpiewającej przyjaciółki. Porywczy adorator został poturbowany, ale udało mu się porwać Aldę i uprowadzić ją nad morze, gdzie czekała na niego łódź.
Już wydawało się, że nie ma dla dziewczyny ratunku i odpłyną w siną dal, kiedy na pomoc Aldzie przyszedł kolejny obrońca, jakim był silny podmuch leśnego wiatru, który spowodował, że łódka roztrzaskała się. W tym momencie na plaży pojawił się władca grodziska razem ze swoją świtą. Ani chwili nie zastanawiał się, tylko kazał porywczego adoratora aresztować. Jak to zwykle w legendach bywa, piękna Alda szybko potem zakochała się w swoim wybawcy. Po weselu opowiedziała mu, jak zwierzęta leśne stanęły w jej obronie. Od tego czasy już jako para zakochanych śpiewali razem na leśnej polanie w otoczeniu zwierząt. Na pamiątkę tych wydarzeń książę postanowił wybudować w lesie niewielki teatr, aby nie tylko zwierzęta mogły cieszyć się muzyką w tym niesamowitym otoczeniu . I nawet dzisiaj, kiedy zasiądziemy w Operze Leśnej jak w krzakach jakieś zwierzęcy miłośnik muzyki wytęża swój słuch.
Zdjęcie ilustracyjne: Shutterstock