Historia o nazwach wsi
Znajdujące się pod Inowrocławiem niewielkie miejscowości mogą poszczycić się ciekawymi opowieściami o powstawaniu ich nazw. Łączą się one m.in. z bitwą pod Mątwami, która wydarzyła się w czasie wojen szwedzkich. W pobliżu wsi Mątwy w niewielkich odległościach od siebie leżą trzy wsie: Janowice, Przedbojewice oraz Tupadły. Kiedy potop szwedzki ogarnął już cały kraj, dotarł również pod Inowrocław. Według jednej z legend to właśnie w Janowicach wojska szwedzkie starły się z oddziałami polskimi, którymi miał dowodzić generał Jan i to od jego imienia wspomniana miejscowość ma taką nazwę.
Sama bitwa była bardzo krwawa, ale tuż przed nią, w pewnej miejscowości, rozegrała się „bitwa wstępna”. Na pamiątkę tej walki miejscowość nazwano Przedbojewicami. Z kolei z nazwą ostatniej z trzech wsi wiąże się następująca historia: podczas wojny Szwedzi musieli w pewnym momencie ustąpić miejsca napierającym oddziałom polskim. Wielu żołnierzy wroga padło na polach obecnej wsi Tupadły i to właśnie to wydarzenie upamiętnia nazwa miejscowości.
Co ciekawe, z nazwą jednego z dopływów rzeki Noteć również wiąże się pewna opowieść. Podobno w czasie wojny mnóstwo Szwedów poległo w aż takiej ilości, że rzeka zaczerwieniła się od krwi, czyli – innymi słowy – zmątwiła; dlatego właśnie odnogę Noteci nazwano Mątwą.
Legenda o skrzacie opiekującym się końmi
W czasach, gdy w Inowrocławiu odbywały się znane jarmarki, miało miejsce pewne niecodzienne zdarzenie. Na targu stały specjalne pomieszczenia, w których znajdowały się konie, a stajnie te były własnością inowrocławskiego szynkarza. Pewnego razu ludzie zauważyli, że właściciel koni nigdy ich nie karmił, a mimo to zwierzęta były w bardzo dobrej kondycji. Jedna z grup postanowiła więc wyjaśnić tę sprawę i pod osłoną nocy zakradła się do stajni. Wówczas zebrani zobaczyli, że „coś” wkłada do żłobów owies oraz dźwiga wiadra wody do napojenia koni. Po dokładnym przyjrzeniu się doszli do wniosku, że jest to… zmokła kura! Gdy ratuszowy zegar wybił północ, do stajni wszedł gospodarz, który sprawdził, czy wszystkie konie są napojone i nakarmione. Wychodząc, nakazał kurze dbać o zwierzęta. Najstarszy z obserwujących całą sytuację doszedł do wniosku, że pod postacią kury kryje się skrzat, który – z nieznanych powodów – pomagał szynkarzowi. Możliwe też, że zaraz po północy przybierał on „krasnalą” postać, a przy pierwszych promieniach słońca – znów zamieniał się w kurę. Po tych rozmyślaniach grupa opuściła stajnię i nikt nigdy więcej nie zdecydował się powtórzyć ich wyczynu.
Legenda o zatopionej armii
Według licznych opowieści w Noteci miał zostać zatopiony oddział polskiego wojska, który mimo to nie zginął, a jedynie… śpi do dziś! Miał go nawet widzieć pewien gospodarz z okolicy, który jechał do Inowrocławia na targ. Pewnego bardzo wczesnego ranka, gdy opady z mokradeł jeszcze były widoczne, spotkał on żołnierza ubranego w dawny mundur. Napotkany wędrowiec zaproponował gospodarzowi, że zboże, które ten wiózł do miasta, kupi on, jednak wcześniej sprzedawca musi załadować towar. Właśnie wówczas wody rzeki rozstąpiły się, a w jej dnie ukazały się wrota prowadzące w głąb ziemi. Po ich otwarciu można było zobaczyć konie stojące w rzędach i śpiących pod ścianami żołnierzy. Dźwigający zboże gospodarz nie zauważył jednak ogromnego dzwonu i przez przypadek go potrącił. Na jego dźwięk wszystkie dotychczas spokojne konie zaczęły rżeć, a rycerze po przebudzeniu zadawali pytanie: Czy już nadszedł czas? Oficer zaczął ich uspokajać, mówiąc, że „ich czas jeszcze nie nadszedł”, a sam gospodarz – po otrzymaniu zapłaty – przerażony wyszedł jak najprędzej. Gdy się obrócił, Noteć płynęła leniwie, mgły opadły, a żaden ślad nie zdradzał tego, co wydarzyło się w tym miejscu chwilę wcześniej.
Województwo kujawsko-pomorskie: sprawdź atrakcje Torunia >>