Miłość z liliami w tle
Jezioro Otomińskie leży wśród porośniętych lasem wzgórz i – według jednej z najpopularniejszych trójmiejskich legend – stało się świadkiem nieszczęśliwej miłości Otomina i Odminy. Na wysuniętym półwyspie stał kiedyś niewielki zamek, a jego panem był rycerz Otomin, który odziedziczył go po przedwcześnie zmarłych przodkach. W czasach pokoju m.in. polował, doglądał poddanych i czyścił zbroję. Był też marzycielem; godzinami krążył po jeziorze, obserwując wodę, słuchając śpiewu ptaków, a także obserwując ryby.
Pewnego dnia zatrzymał łódź w cichej zatoczce. Zaczął marzyć i nagle poczuł się dziwnie samotny. Wówczas z toni jeziora wyłoniła się ubrana w białą szatę, przepiękna dziewczyna. We włosy miała wpięty wianek z lilii wodnych. Jej widok zawstydził młodzieńca; dowiedział się też, że spotkana postać jest rusałką – córką władcy słodkich wód, który powierzył jej opiece jezioro. Czas spędzony w jej towarzystwie upłynął Otominowi bardzo szybko. Gdy zaszło słońce i zaczął zapadać mrok, towarzyszka pocałowała go i zniknęła w chłodnych wodach, a on wrócił do zamku i nie przestawał myśleć o cudownym zjawisku.
Niedotrzymana tajemnica
Od tej pory zakochani spotykali się codziennie, a rycerz nigdy wcześniej nie był tak szczęśliwy. Pewnego dnia książę, który był zwierzchnikiem Otomina, wezwał go na gdański zamek, co oznaczało wyprawę wojenną i dłuższą nieobecność nad jeziorem. Pożegnanie zakochanych było pełne łez; na zakończenie rusałka zdjęła z głowy nigdy niewiędnący wianek z lilii wodnych i przypięła mu do kolczugi. Zobowiązała go zarazem do tego, by nikomu nie zdradził jej imienia. Rycerz poprzysiągł milczenie i pojechał do Gdańska.
Wianek z wodnych kwiatów wzbudzał ogromne zainteresowanie, a wszyscy pytali Otomina o to, skąd go ma. Wojownik jednak milczał, wierny złożonemu przyrzeczeniu. Gdy pobyt na zamku zbliżał się ku końcowi, a Otomin przyjął ostatnie instrukcje i chciał wyruszyć w podróż powrotną, na zamkowym moście czekała na niego piękna księżniczka. Poprosiła go, żeby nie odjeżdżał, pytając, czy tak spieszno mu do tej, która dała mu wianek. Po licznych prośbach o wyjawienie imienia rycerz – który zapomniał o danej obietnicy – wyrzekł imię Odminy. W tym momencie zerwał się bardzo silny wiatr, a ciemne chmury pokryły niebo. Przestraszona księżniczka schowała się w zamku, a pełen niepokoju rycerz powrócił do domu. Gdy tylko znalazł się nad jeziorem, zaczął wołać ukochaną, ale Odminy już nie było; odpowiedziało mu jedynie echo. Otomin już nigdy nie zobaczył rusałki; niedługo potem wyjechał na wojnę i poległ w walce z wrogiem. Opustoszały zamek się rozpadł, pozostawiając jedynie ślad wałów na półwyspie oraz echo, które do dziś powtarza imię Odminy. Według pogłosek w dniu, w którym sprowadzono zwłoki rycerza, na jeziorze zakwitły wszystkie lilie, błogim zapachem pocieszając kondukt żałobny.
W okolicy: Gdańsk
fot.Shutterstock