Poplista

1
Zalia Diament
2
Switch Disco, Charlotte Haining, Felix I Found You
3
sanah Miłość jest ślepa

Co było grane?

10:06
Shakin' Stevens Merry Christmas Everyone
10:10
twocolors / Safri Duo / Chris De Sarandy Cynical
10:13
Ania Dąbrowska Serce nie sługa

Zbigniew Wodecki we wspomnieniach córki! "Jak myślę o tacie to widzę białą koszulę i ciepły uśmiech"

Wszyscy zapamiętaliśmy Zbigniewa Wodeckiego jako ciepłego, uśmiechniętego mężczyznę! W programie "Tylko ta jedna rzecz" gościem Krzysztofa Urbaniaka była jego córka, Katarzyna Wodecka-Stubbs, która opowiedziała właśnie o tej niezwykłej pogodzie ducha jej ojca. Posłuchajcie!

Tylko ta jedna rzecz...

Fot. Materiał własny


Krzysztof Urbaniak: Słuchacie programu "Tylko ta jedna rzecz" w RMF FM i z nami kolejny zapowiadany gość - Katarzyna Wodecka-Stubbs, córka Zbigniewa Wodeckiego.

Katarzyna Wodecka: Dobry wieczór.

Dyrektor artystyczny Wodecki Twist Festiwal. Czym jest ten festiwal, Pani Kasiu? To jest takie upamiętnienie taty?

Wydawało mi się, że to powinno być święto muzyki, które będzie upamiętnieniem taty i przede wszystkim jego muzyki. Ale tak naprawdę, kiedy rozwijałam projekt już od zeszłego roku, aby ta pamięć trwała, bo taki był ten cel, okazało się, że zapotrzebowanie jest dużo większe i szersze są motywy. Moja motywacja to oczywiście tata, ale też chciałam, żeby był potraktowany nie tylko jako wspaniały muzyk, ale też piękna, fajna osobowość - ciepła i tak jest zresztą wspominamy, to nam troszkę naszą atmosferę festiwalową kreuje.

Wszyscy go takiego pamiętamy.

Wszyscy go takiego pamiętamy i ten festiwal, też zakładam, że zawsze będzie taki trochę z uśmiechem, trochę z sentymentem, ale tak naprawdę z pogodą ducha. Bo właśnie taki był przecież Zbyszek Wodecki. Ale też przyszło mi do głowy, że ważne jest, żeby pokazać inne obszary muzyczne taty, które on w pewnym momencie wydaje mi się wybrał - drogę klasycznego repertuaru, który grał, jeździł, uwielbiał przecież koncertować, niemalże codziennie był w innym mieście, ale zapomniał trochę, odłożył na półkę stare swoje kompozycje bardzo piękne, czasem oratoryjne, czasem klasyczne, czasem jazzowe, no przeróżne te materiały są. W związku z tym ten festiwal rozwinął się już na tyle, że z dwóch, trzech koncertów pierwszego roku, teraz już mamy sześć - właściwie jakby podzielić na podgrupy to osiem. Mamy trzy lokacje, trzy dni jesteśmy na Rynku Głównym, tam rozpoczynamy Festiwal i to jest, wydaje mi się, bardzo urocze i ja to nazywam serducho - już gdzieś to kiedyś powiedziałam - serducho festiwalu, ponieważ tam chóry zaproszone odśpiewają o godzinie 10:00, tuż po hejnale, "Zacznij od Bacha" i to będzie takie rozpoczęcie festiwalu, a potem koncert za koncertem. W Teatrze im. Juliusza Słowackiego mamy koncert pod tytułem "Trąbka", w zeszłym roku były "Skrzypce", w tym roku jest to "Trąbka". Znakomici goście, najlepsze trąbki, które udało nam się zwerbować, zdobyć, a nie było to takie trudne na szczęście. Będą z nami: Pan Patches, Piotr Wojtasik, ale będzie Chris Botti, jako, że trąbka, Anna Maria Jopek, Kayah.

Czyli to będzie taki Wodecki Twist Obowiązkowy Festiwal dla wszystkich fanów Zbigniewa Wodeckiego.

Tak, mam nadzieję, że tak będzie. Liczymy, że będzie z nami wielu, wielu gości i dlatego ten program został przygotowany pod kątem różnych rodzajów muzyki, ale też różnych rodzajów fanów, a może nawet zainteresujemy kogoś kto de facto nie jest związany z muzyką mojego taty, ale może będzie chciał posłuchać na przykład koncertu dedykowanego Tomaszowi Stańko, który również odbędzie się w Teatrze Słowackiego w sobotę. Serdecznie zapraszam, też piękny koncert tym bardziej, że będą muzycy, którzy grali z Tomaszem Stańko czyli Pan Ziut Gralak, Pan Waglewski, Apostolis i tak naprawdę grają płytę Kameleon - jedną z tych najpiękniejszych - ja tak uważam - płyt Tomasza, plus swoje utwory, czyli takie bardziej inspirowane. Ale mamy też jazz, dlatego, że ten jazz zaczął się wyłaniać jak tylko ruszyłam stare szuflady i stare partytury i tak się zaczął wyłaniać, ale zanim ja wydam tatowy stuprocentowy jazz to zainteresował się tym również Piotr Baron i ze swoimi z kolei muzykami nagrał piękną płytę - ona jest jeszcze przed premierą, u nas się odbędzie premiera 9 czerwca też w Teatrze Słowackiego. No i wielki galowy koncert poświęcony tacie, jak co roku, w ICE Centrum Kongresowym: znakomici wokaliści, znakomici goście, będzie z nami Urszula Dudziak, Anna Maria Jopek, Aga Zarian, Igor Herbut, Brodka.

Szczegóły festiwalu - gdzie możemy o nim przeczytać?

Zapraszam wszystkich Państwa na naszą stronę - tam jest program. www.wodeckitwistfestiwal.pl i tam znajdziecie Państwo wszystkie szczegóły. Tych koncertów jest dużo więcej, ja tylko powiem jeszcze, że jest też scena otwarta niebiletowana, dlatego też mogę serdecznie zaprosić, nad Wisłą w Forum Przestrzenie - i tam już rock and roll i bit i lata 70. Także myślę, że będzie się działo, że będzie fajnie, a pogoda ducha, o której mówiliśmy na początku, będzie wszystkim towarzyszyć.

Właśnie od tego zaczęliśmy. Mówiliśmy o pogodzie ducha taty, mówiliśmy, że był takim facetem z sercem, a mówiła Pani również o tych szufladach, że znalazła Pani w szufladach jazz, a co jeszcze Pani znalazła w tych szufladach?

Tata był minimalistą. Tata miał tak naprawdę ze sobą wszystko zawsze w futerale i te szuflady to tylko takie odkurzanie starych rzeczy, które udało się zachować, ponieważ też nie lubił za bardzo przechowywać różnych materiałów, pozbywał się partytur. Ludzie mówią, że kupował ryby wędzone po drodze do domu i zawijał w partytury, niektórym udało się wyszarpać taką partyturę. Czasem, w ogóle jakby tak niekoniecznie materialnie się wiązał - oprócz samochodu, który był dla niego trzecim domem, zakładam.

Co to za samochód?

No były Volkswageny, skończyło się na Audi. Musiał być szybki, właściwie co chwilę zmieniany był na nowszy model, co chwile - bo co rok. Wydaje mi się, że jak na samochód to bardzo często, a to dlatego, że tata robił ponad 100 tysięcy kilometrów rocznie.

Ciągle w trasie...

Tak, z koncertu na koncert. Ale znalazłam przeróżne, stare przede wszystkim nośniki muzyczne czyli stare kasety, szpule. Ja pamiętam, myśmy w domu mieli taki adapter.

Magnetofon?

Nie, nie, bo to nie chodzi o kasetowce.

Takie duże szpule, taki magnetofon szpulowy.

No takie radiowe powiedziałabym. I jak byliśmy dziećmi i jak tata rzeczywiście komponował, potem nagrywał coś, to mogliśmy sobie to odtwarzać - znaczy nie my, no myśmy tego nawet nie dotykali, ale rodzice odtwarzali przede wszystkim po to, żeby Panowie mogli dalej pracować nad materiałem. Mówię teraz o pracy z Panem Januszem Tarkowski przede wszystkim, kiedy powstawały te jedne z najbardziej znanych w tej chwili utworów, najpiękniejszych. I takie były utwory, których Państwo nie znają "Jaś i Małgosia" na przykład albo "Lelum polelum" - tata takie różne rzeczy wymyślał, to było chyba pod kątem dzieci głównie - dlatego, że myśmy tam czasami chórki dośpiewywali, no więc to takie wspomnienia wyłażą ze starych szuflad przeróżne.

View this post on Instagram

Dziś premiera: Zbigniew Wodecki & Kayah "Chwytaj dzień" Link do utworu w opisie profilu. Zawsze pogodny, uśmiechnięty, wesoły... Żył tak by wszystkim było miło i dobrze. Tym utworem Zbigniew Wodecki chciał się z Wami bardzo podzielić! Poza piękną kompozycją, pozostawił po sobie wokalny ślad… Zaproszenie mnie przez córkę Zbigniewa, Kasię, do zaśpiewanie tego utworu w duecie z jej Tatą odebrałam jako wielki zaszczyt i starałam się włożyć w utwór, do tekstu Jacka Cygana, tyle ciepła i pozytywnej energii ile życzyłby sobie Zbigniew. Mam nadzieję, że utwór stanie się Wam bliski. „Chwtaj dzień” to majstersztyk muzyczny, piękna bajkowa kompozycja Zbigniewa, która od pierwszych dźwięków przenosi w inny wymiar. W wielkim hołdzie dla tego wspaniałego artysty, przesłanie dla Was, którym chciał się z Wami podzielić: „Chwytaj dzień”. Mam nadzieję, że udzieli się Wam ta niesamowita atmosfera, która towarzyszyła nam przy pracy nad tą piosenką i refleksja, że nic nie jest dane nam na zawsze, dlatego warto żyć chwilą. Żyjmy pięknie! Klarujmy wina swe! I chwytajmy dzień! #zbigniewwodecki #kayah #chwytajdzień #singiel #premiera

A post shared by Kayah (@kayah_official) on

Pani ulubiona taśma? "Lelum polelum"?

Zadawano mi już to pytanie wielokrotnie. Ja nie umiem na nie odpowiedzieć, bo nie chodzi o fanatyzm, ale o to, że ja naprawdę lubię muzykę taty i naprawdę tak sobie zawsze jej słuchałam i to w zależności od pory roku, od nastroju, mogę za każdym razem prawdopodobnie podać inny utwór. Zawsze będę szczerze lubiła "Najszczęśliwszy maj" - to jest piosenka z tekstem Pana Książka. No, ale oczywiście tatowe utwory... Wykopałam "Dobrze, że jesteś", którym opatrzyłam płytę i tak ją zresztą nazwałam, którą w zeszłym roku udało się wydać. Nazywamy ją ostatnią płytą - jest tam po części materiał w większości niedokończony rzeczywiście, który ojciec przygotowywał do albumu, ale jednak ten utwór "Dobrze, że jesteś" jest utworem już starym. Postanowiłam go nagrać jeszcze raz.

I bardzo dobrze. Tata, tak jak Pani powiedziała, niemalże wiecznie w trasie, bardzo lubił koncertować. Coś przywoził z tych koncertów dla Was?

Wracam do ryb. Uwaga... spod Warszawy - ryba w galarecie. W Piasecznie kiosk jakiś taki w lesie. W okolicach Częstochowy jest takie miasto, w którym zawsze fotoradary stoją, to też zresztą wiem od taty i to stamtąd przyjeżdżały ryby panierowane w occie... Węgorze... bardzo dużo tych ryb było oczywiście.

Tata lubił ryby?

Tata bardzo lubił ryby i zawsze przywoził, ale miał też wspaniałych fanów, którzy obdarowywali go słoikami dżemów, miodów i przeróżnych produktów - cudownych, ręcznie, domowo przyrządzonych i takie rzeczywiście kosze różne przywoził i rozdzielał.

Podpisane te miody były?

Czasem tak, czasem nie.

Miód Wodecki?

O nie, aż takich nie. O szkoda, nie mamy takich niestety żadnych etykiet, ale coś śmiesznego mi się przydarzyło ostatnio a propos miodu... Program w telewizji, Telewizja Polska przygotowała program wspomnieniowy o tacie, to była chyba Telewizja Rozrywka i puścili na samym początku utwór (...) "Pszczółkę Maję" i był taki wielki, wielki słój miodu... To taka scenografia lat 80. I tata śpiewający "Pszczółkę Maję". Na wieczku tego słoja było napisane: "Twist off"... A mój festiwal nazywa się Twist! Więc stwierdziłam, że wow - że ładna klamra, zrobię z tego plakat. Tak, miodu zawsze było u nas dużo, tata przywoził zresztą dużo miodu, on w ogóle lubił przywozić głównie zdrowe rzeczy. Nie dostawialiśmy jakiś zabawek elektroniczno-technologiczno-edukacyjnych...

Tylko węgorze...

Tylko węgorze, albo właśnie miód, sok albo dżem.

View this post on Instagram

1 lipca 2016, godzina 16:30. Fotografuje Opener Festival. Na glowna scene za pare minut ma wyjsc Zbigniew Wodecki z zespolem Mitch&Mitch. Spotykam go w strefie artystow i pytam o mozliowsc zrobienia zdjecia, zespol laduje sie juz do samochodu ktory zawiezie ich na scene. Pan Zbigniew spokojnie pozuje i patrzac na moje tatuaze zadaje najgorsze pytanie z mozliwych - „super tatuaze, bolalo?” Panie Zbiginiewie jest Pan jedyna osoba w ktorej ustach to pytanie nie brzmialo zle! Zaszczytem bylo Pana poznac a ten koncert jest jednym z moich ulubionych w historii tego festiwalu po dzis dzien. Wspaniale bylo patrzyc jak pod scena tancza zarowno nastolatkowie jak i zaawansowani wiekiem sluchacze, mysle, ze wlasnie to swiadczy o wielkosci artysty jakim byl Zbigniew Wodecki. Klasa, smak i styl. • • • #wodecki #zbigniewwodecki #opener #openerfestiwal #mitchandmitch #potrait

A post shared by Krzysztof Szlęzak (@krzysztofszlezak) on

Zdrowo... A jak tata przyjeżdżał już do domu to miał w domu jakieś swoje ulubione miejsce? Nie wiem - ulubiona kanapa czy jakiś fotel, na który siadał?

Tak, tak. No w ogóle zawsze, mam nadzieję, że w większości domów jest tak, że każdy to swoje miejsce gdzieś ma. Tych miejsc, jeżeli chodzi o tatę, to wiadomo, że przy stole, przy fortepianie, który stoi zaraz przy stole jadalnianym i na fotelu, który również w Trójkącie Bermudzkim się znajduje, gdzie właściwie spędzaliśmy wszyscy czas. No i kuchnia jak w każdym - wydaje mi się - polskim domu.

A jak przyjeżdżał z koncertów to pierwsza rzecz jaką robił to co to było? Jak wracał z trasy tata...

Właściwie chyba od razu zasiadał czy to w kuchni... No właściwie w kuchni. Od razu wszyscy się tam spotykaliśmy. Zresztą był to jakiś taki obowiązek nasz kiedyś za młodu, jak mieliśmy naście lat. Może nawet chcieliśmy się buntować, tego nie pamiętam, (...) że może byłoby to męczące, że jak tata przyjeżdża to trzeba natychmiast się stawić, obojętne czy się idzie do kina, czy z kolegami, czy gdzieś, trzeba się stawić na kolacji i tak było u nas rzeczywiście...  Jeżeli przyjeżdżał o 2 w nocy, a byliśmy mniejsi, no to trzeba było się pojawić w szlafroczku i przywitać. Teraz jak patrzę na to z takim przymrużeniem oka, bo to był oczywiście taki rytuał z przymrużeniem oka. Wydaje mi się, że moja mama chciała po prostu stworzyć atmosferę domową, ciepłą dla taty jak przyjeżdżał i dlatego prosiła nas, żebyśmy wszyscy wybiegali z pokoików.

Mówiliśmy o szufladach, w których znalazła Pani między innymi jazz. A jest jakiś taki jeden przedmiot, który jak Pani na niego patrzy to myśli sobie, to jest ten jeden przedmiot, który kojarzy mi się z tatą najbardziej?

Bardzo trudne pytanie... Będę improwizować, dobrze? Dlatego, że z tatą jest trochę tak, że był minimalistą i tych przedmiotów miał cztery na krzyż. Zawsze miał ze sobą kluczyki przypięte do paska przy spodniach, zawsze miał ten swój futerał - bo w nim miał wszystko: szczoteczka do zębów, ustnik i nuty i wszystko co się zmieściło... Zresztą sam sobie to zaprojektował i to jest właściwie cały materialny dobytek. Ale poza tym jak ja myślę o tacie to widzę białą koszulę i ciepły uśmiech, w ogólne i to jest dla mnie chyba bardziej namacalne wspomnienie niż ten futerał, który prawda dalej stoi i bez niego już tej duszy tam nie ma tak mocnej jak we wspomnieniach. My jesteśmy taką rodziną, która lubi kolacjonować, biesiadować - więc w domu mojej mamy, później u mnie spotykaliśmy się wszyscy i tata bardzo lubił gotować. Więc właściwie tata w kuchni jest też obrazem, musiał zawsze zamieszać, dodać, posolić, nałożyć... Gdzieś tam się po tej kuchni lubił plątać.

Ulubiona potrawa a’la tata, którą przygotowywał dla Was?

Tata robił absolutnie swoją, jedyną w swoim rodzaju sałatkę z pomidorów z dużą ilością czosnku, dużą ilością cebuli, z dużą ilością oliwy i w ogóle wszystkiego było troszkę za dużo, ale zawsze to było smaczne. A najlepszy był ten sosik spod tych pomidorów... Za każdym razem to tata podkreślał: "A teraz ten sosik...". My mamy takie potrawy, które wspominamy dość często, ponieważ tych rozmów o tacie jest dużo i myślę, że nie tylko ja wspominam zupę rybną na Rynku - to jedna z naszych ulubionych potraw... I tatara u barana krakowskiego...

A na Święta coś tata przygotowywał? Na Wielkanoc?

Nie, nie, nie. Wielkanoc nie. Myślę, że znowu tylko mieszał, ale na Wielkanoc zawsze chodziliśmy z koszyczkiem razem do tego samego kościoła i w pewnym momencie już nawet z rodziną, potem z wnukami, a potem jeszcze z przyjaciółmi, a potem jeszcze z wnukami przyjaciół i tak naprawdę taka dość spora grupa chodziła do kościółka razem na to święcenie. Właściwie najbardziej lubiliśmy święta zimowe - wtedy tata z moim bratem zawsze kupowali choinkę. To był ich obowiązek, podczas gdy myśmy lepiły te 1800 uszek, to oni szukali jakiejś ładnej, dużej choinki, zazwyczaj była krzywa, ale była duża i jeszcze najchętniej, żeby trzeba było obciąć czubek, bo aż się nie mieściła i tata ją ubierał z Pawłem. (...) Ulubioną dekoracją choinkową taty była wata i anielskie włosy - taka bardzo klasyczna wersja choinkowa i tak stała potem z tą watą i tymi włosami kilka tygodni... Także to bardziej święta zimowe były takie nasze...

A jest taka piosenka taty, Zbigniewa Wodeckiego, którą właśnie dzisiaj chciałaby Pani zagrać w RMF FM? 

Chcemy, żeby było pogodnie, chcemy, żeby to były miłe święta i żeby świeciło słońce, więc może "Dobrze, że jesteś"...

Polecamy