Poplista

1
Zalia Diament
2
Switch Disco, Charlotte Haining, Felix I Found You
3
sanah Miłość jest ślepa

Co było grane?

17:35
Shaun Baker / Maloy Give
17:38
Mosimann / Joe Cleere Underneath The Blue
17:46
Shakin' Stevens Merry Christmas Everyone

Kamil Sipowicz: Kora we wspomnieniach męża! "Była mistrzynią życia" [WYWIAD]

Trwa wyjątkowy i wzruszający program w RMF FM - "Tylko ta jedna rzecz". Krzysztof Urbaniak rozmawiał z Kamilem Sipowiczem, mężem Kory, o miejscach i przedmiotach, które przypominają mu żonę oraz o tym, czego go nauczyła. Posłuchajcie!

Tylko ta jedna rzecz

W RMF FM do godziny 24

Kamil Sipowicz wspomina Kore

Krzysztof Urbaniak: Panie Kamilu, z tego co wiemy, to poznaliście się Państwo w windzie.

Kamil Sipowicz: W windzie na ulicy Ogrodowej 49, warszawski Mirów, 1974 rok.

Gdyby Pan miał trzema słowami opisać Korę to jakie by to były słowa?

Wspaniała, piękna wówczas dziewczyna o olśniewającej urodzie, bardzo miłym uśmiechu... Absolutna piękność.

Absolutna piękność... Pani Kamilu, mija niecały rok od śmierci Kory, jaka jest jedna rzecz, która codziennie najbardziej przypomina Panu o Korze?

Nie ma takiej jednej rzeczy. Wszystko mi o niej przypomina. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, a zarazem nieszczęśliwej, że Kora istnieje na fotografiach, na filmach, na Youtube, w telewizji, na okładkach płyt, w czasopismach - i bez przerwy ją widzę i bez przerwy ją oglądam w różnych fazach życia. Fotografowie przesyłają mi jej zdjęcia - dużo takich, których nie znałem.

A z takich rzeczy na przykład domowych?

Z domowych rzeczy też  jest trudno powiedzieć, bo i kuchnia, w której przygotowywała posiłki, obiady, kolacje - właśnie święta. Zawsze szykowała cudownie stół na Święta Wielkanocne czy Bożego Narodzenia. Dbała o to, żeby wszystko było na miejscu, żeby pięknie wyglądało, żeby wszyscy się dobrze czuli. Bardzo dbała o estetykę każdego miejsca...

Kora gotowała?

Gotowała bardzo dobrze. Przygotowywała ryby, śledzie. No miała zdolności kulinarne. Miała nawet własne potrawy.

Czyli to były już takie Święta Wielkanocne made in Kora.

Made in Kora zawsze... Trudno będzie w tym roku takie Święta bez niej odbyć.

Wiem, że Kora miała taką swoją pasję do malowania i przemalowywania figur Maryi. Takie figurki jeszcze są gdzieś u Was?

Są figurki. Nawet w Warszawie w Fundacji Wawelberga będzie wystawa, gdzieś po 20 maja - dokładnej daty nie znam - gdzie kilka figurek będzie pokazanych. No tych figurek jest ponad 100 - tylko Kora je rozdawała, przemalowywała często jak była niezadowolona, malowała kamienie. Dużo jest tych kamieni. Wycinała - takie cudowne robiła wycinanki z papieru, trójwymiarowe.

A skąd ta pasja właśnie do przemalowywania figur Maryi? Bo Kora kojarzy nam się z Rock and Rollem, a tutaj taka sytuacja...

Była wychowywana w Domu Dziecka od trzeciego roku życia, w Domu Dziecka w Jordanowie, gdzie brała udział i w procesjach i w mszach, które były obowiązkowe, więc to był taki piękny wymiar tego pobytu. Był też okropny, niedobry, który opisała w książce, a który był jeszcze ponoć gorszy niż został opisany. Ale Maryja Matka Boska zawsze była ważna. Jak wielokrotnie jeździliśmy do Meksyku czy do tych krajów latynoskich - to tam te Matki Boskie, jak Matka Boska z Guadelupy były bardzo kolorowe. Ja kupowałem te Matki Boskie w takiej klasycznej formie, białe - a Kora malowała je na różne kolory, a z czasem jak jej się jakieś znudziły, to domalowywała. Nawet na Roztoczu jest takie małe pomieszczenie, które nazywamy kapliczką i tam jest Matka Boska Maryja namalowana przez nią na dachu w takim pomieszczeniu i mamy tam takie  światła, które zmieniają się w różne kolory psychodeliczne, więc ta Matka cały czas tam różnymi kolorami się świeci, a poza tym Matka Boska to też jest Matka, symbol... Kora tez bardzo kochała swoją matkę - śniła jej się, tęskniła za nią. No Matka Boska też jest matką, boginią, Matką Ziemią czy tym pierwiastkiem żeńskim, kobiecym, tym symbolem... Maryja nie tylko się ogranicza do religii katolickiej - też oczywiście jest tutaj bardzo ważna - ale też jest takim uniwersalnym symbolem kobiety i matki właśnie. 

Wspomniał Pan również o wycinankach, które robiła Kora. Słyszeliśmy też o tekstach, które pisała. Podobno nie da się ich odczytać, są tak napisane małymi literami, tak?

Odczytujemy, dajemy sobie radę. Nawet nie to, że małymi literami, tylko Kora pisała je w różnych fazach, również będąc już ciężko chora. Na początku daliśmy je do Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego, które nam odcyfrowywało, fotografowało, a teraz to odczytujemy i naprawdę są to piękne teksty. Nawet dzisiaj dwa teksty dałem znanemu, polskiemu muzykowi - może napisze do nich muzykę, ale nie będę zdradzał na razie jego nazwiska.

Jesteśmy bardzo ciekawi. O czym są te teksty?

Wydajemy (...) właśnie te nieopublikowane teksty przed Świętami Bożego Narodzenia.

Kolejna pamiątka po Korze.

Tak, bardzo dużo jest pamiątek po niej. Oczywiście najważniejsza jest muzyka i teksty, ale ponieważ w czasie choroby już nie miała siły, żeby koncertować i nagrywać. (...) Wiedziała, spodziewała się, że odejdzie niebawem i chciała pozostawić po sobie jak najwięcej pięknych rzeczy i zostawiła i uszczęśliwiła tymi Madonnami, tymi wycinankami mnóstwo ludzi, bo obdarowała przyjaciół i jak kogoś polubiła, a nawet nie znała - to też potrafiła mu podarować Madonnę... Była bardzo szczodra.

A czy oprócz tych rzeczy, o których mówiliśmy, są takie miejsca, które kojarzą się Panu tylko i wyłącznie z Korą? Nie wiem, jakaś ławka w parku...

Przede wszystkim domy, które ona budowała i na warszawskich Bielanach, gdzie przebudowała Pawilon, w którym mieszkaliśmy; na Roztoczu właściwie dyrygowała budową trzech budynków - budową, wystrojem.

Była surowym kierownikiem budowy?

Absolutnie. Mieliśmy cudownego Krzysia Jacha, naszego przyjaciela ze Źwiartowa na Roztoczu, który się świetnie dogadywał z Korą i spełniał jej wszystkie pomysły - a miała bardzo mądre pomysły. Gdyby nie była wokalistką, byłaby świetnym architektem wnętrz.

No tego nie wiedzieliśmy o Korze.

Miała ogromne wyczucie formy. Była osobą doskonałą w wielu dziedzinach.

Taką pozostanie w naszej pamięci. Wracając do tego domu na Roztoczu... Bardzo trudne pytanie, ale czy w Waszym domu jest tak jak było - rzeczy pozostały na swoim miejscu?

Wszystko pozostało na swoim miejscu. Większość rzeczy, bo część wzięli synowie. W tym roku chcemy spędzić święta rodzinnie i też z przyjaciółmi z Rzeszowa, z Robertem i Przemkiem, którzy w ostatniej drodze Korze towarzyszyli i nie wyobrażam sobie Świąt bez nich. Mam nadzieję, że będziemy palić ognisko, będziemy odwiedzać znajomych, miejscowych rolników, którzy zawsze serdecznie nas zapraszają na drugi dzień świąt. Właśnie przed chwilą zadzwonił przyjaciel Staszek Hejzner, czy uwędzić dla mnie jakieś mięso. No niby nie powinienem jeść mięsa, ale na święta zjem. Tam są właśnie takie cudowne relacje, że ludzie nawzajem sobie gotują, wymieniają się, pieką ciasta. Jest taka serdeczna, ludzka atmosfera.

Czyli Kora również będzie z Wami przy tym świątecznym stole w tym roku.

Jest cały czas. Czuję jej obecność, oglądam seriale... Zimą na Roztoczu nie było co robić, to wieczorami oglądaliśmy seriale. Ja teraz oglądam te, których ona nie widziała, ale cały czas mam wrażenie, że ona siedzi ze mną i śmiejemy się w tych samych miejscach.

Z tego co Pan mówił to wiemy, że Kora doskonale przygotowywała święta, robiła znakomite potrawy. A czy wierzyła?

W co wierzyła?

Czy wierzyła, czy brała te Święta na poważnie, czy to był tylko stół?

Nie, nie. Znaczy ja Korę i siebie nazywam panteistami czyli czymś więcej niż ludźmi, którzy wierzą w jednego Boga. Dla niej Bogiem była przyroda, rzeczywistość, zwierzęta, których tam było... i udomowione i nieudomowione i lasy, które nas otaczały i wzgórza i wiatr wspaniały, codziennie inny wschód i zachód Słońca, więc to też jest przecież epifania Boga, więc mogę ją nazwać panteistką, osobą głęboko wierzącą.

Kora była dla nas taką boginią wokalu rockowego. Czy jest jakaś piosenka Kory, piosenka Maanamu, w której jest najwięcej Kory, taką jaka była naprawdę, taką jaka była najbliższa Panu?

Bardzo dużo jest takich piosenek, ale z takich mniej znanych jest piękny utwór "Do kogo biegłam" z ostatniej płyty "Znaki szczególne". Mało znana, ale wspaniała, piękna piosenka - też oczywiście o miłości jakiejś dramatycznej, o spotkaniu. Ja bardzo często nie jestem wstanie słuchać tych utworów, bo to jest dla mnie za mocne w tej chwili.

A jest coś takiego, czego się Pan od Kory nauczył i co zostanie już na zawsze?

Sipowicz: Nauczyła mnie miliona rzeczy. Porządku, kontroli - tego, żeby się skoncentrować na rozwoju duchowym, żeby się nie zaniedbywać fizycznie, psychicznie ani duchowo, żeby być etycznym. Charakter, żeby posiadać indywidualność, żeby też było dużo dowcipu, humoru w życiu, żeby nie brać wszystkiego potwornie na poważnie. Była mistrzynią życia.

W taki dzień, Wielki Piątek, jaką piosenkę Kory chciałby Pan zagrać w RMF FM?

To musiałaby być jakaś pieśń smutna, ale weźmy to "Do kogo pobiegałam". Można to też w inny sposób zinterpretować - "Do kogo pobiegłam"?

Polecamy