Cuda wianki
Właścicielka Alina miała dosyć prowadzenia firmy produkującej rękodzieło, dlatego postanowiła otworzyć własną restaurację w Krakowie. Jak przyznała, zawsze uwielbiała wydawać przyjęcia, które wyróżniały się oryginalnym zastawieniem stołu. Kiedy nalazła lokal blisko plant z pięknym ogrodem, postanowiła otworzyć restaurację "Cuda wianki" - pomimo protestów córki Danusi.
Alina sama pracowała nad wystrojem lokalu, a także nad niezwykle wyszukanym menu, w którym znalazły się steki, zupy kremy, a także domowe chleby. Niestety, restauracja nie przynosiła zysku. Latem było lepiej, ponieważ piękny ogród przyciągał gości, jednak poza sezonem restauracja była pusta. Kobieta nie ma wsparcia - córka Danusia, która pracuje w restauracji jako kelnerka, ma pretensje do matki o to, że jej uwaga skupiona jest tylko na lokalu.
Zmuszona sytuacją oraz gotowa sięgnąć po każda deskę ratunku - Alina poprosiła Magdę Gessler o pomoc. Restauratorka po wejściu do lokalu od razu zwróciła uwagę na sztuczne kwiatki, które zdobią "Cuda wianki". Zamówiła chleb na zakwasie, sałatkę z dynią, tatrę, zupę oraz zachwalany stek. Niestety, potrawy jej nie smakowały - były słodkie, nie doprawione, a stek twardy i żylasty.
Bez soli, bez zakwasu, niedobre. Czuć drożdże. Faktem jest, że jest niejadalny - określiła chleb, a po spróbowaniu sałatki dodała: Sera nie czuć, jest tak słodkie, jakbym dostała śniadanie dla dziecka w wieku 6 lat. Potwornie mdłe.
Danusia - córka Aliny
W "Cuda wianki" pracuje Danusia, córka Aliny. Pomimo tego, że dziewczyna jeszcze studiuje, to pomaga matce w restauracji - chce ograniczyć koszty zatrudnienia kolejnej kelnerki. Jednak Danusia ciągle krytykuje mamę - według niej Alina nie potrafi zając się lokalem. Wizyta Gessler bardzo ją rozbawiła. Jak przyznała:
Pani Magda nie jest moim ulubionym typem osoby. Jest zbyt sztuczna w zachowaniu.
Kolejnego dnia Gessler wysnuła proste wnioski - Alina nie umie zapanować nad ekipą. Nie zwraca im stanowczo uwagi, nie planuje ich pracy, a większość zespołu podburza córka. Kobieta sama otwarcie przyznała, że nie jest dobrą szefową. Po wejściu do kuchni, restauratorka powiedziała ze złością:
Tu jest po prostu syf, dramat. Nie jest brudno, jest za dużo przedmiotów. Jest burdel.
Kiełbasa i sznurek
Po poważnej rozmowie z Aliną i jej córką Danusią. Gessler w końcu ogłosiła zmiany - lokal będzie się nazywać "Kiełbasa i sznurek". Na ścianach pojawiły się wzorzyste tkaniny, na stołach kolorowe obrusy. W menu znalazły się małopolskie przysmaki - kiełbasy, schaby, grzyby, bigos.
Finałowa kolacja bardzo smakowała zaproszonym gościom. Zdawało się, że jedynie Alina nie jest zadowolona z wprowadzonych zmian. Po miesiącu nieobecności, Gessler wróciła do lokalu - pochwaliła dania oraz ceny. Jednak była niezwykle rozczarowana zachowaniem Aliny, która po rewolucji w mediach społecznościowych poddała w wątpliwość nową nazwę "Kiełbasa i sznurek".
Pani posunęła się za daleko - podsumowała Gessler.
Restauracja nadal jest otwarta. Ceny po rewolucji pozostały bez zmian:
- Bigos na bogato - 29 złotych
- Maczanka Krakowska - 28 złotych
- Kiełbasa zaparzana z garnka - 16 złotych