Niebo w gębie
Jadwiga i Paul to polsko-holenderscy właściciele, którzy poznali się ponad 20 lat temu. Kobieta pracowała w firmie, jednak zachorowała - przeszła 4 udary i musiała zrezygnować z życia zawodowego. Kiedy poczuła się lepiej postanowiła otworzyć bar "Niebo w gębie". Paul musiał przystanąć na zachciankę swojej kobiety.
Ona tym żyje. Ona musi być w ruchu i coś robić - mówiła jedna z pracownic.
Niestety, bar pozwala się Jadwidze realizować, ale nie przynosi dochodów. Zarobki nie wystarczają nawet na czynsz. Dlatego małżeństwo postanowiło poprosić Magdę Gessler o pomoc.
Kiedy restauratorka weszła do lokalu, od razu zwróciła uwagę na wygląd.
Masakra jakaś. Nie można patrzeć - powiedziała.
Jadwiga tłumaczyła się, że chciała, aby jej bar był wesoły. Kiedy Gessler poprosiła o kartę, okazało się, że jej nie ma - menu jest napisane na ścianie. Na pierwszy ogień poszedł rosół.
Tłusty. Nawet bardzo. Dużo wody, mało mięsa - skwitowała.
Zachwalane flaczki faktycznie okazały się zjadliwe. Mięso było dosyć twarde, jednak restauratorka pochwaliła obecność goździków i wielu innych przypraw. Następnie na stole wylądował schabowy z ziemniakami.
Ziemniaki odgrzewane. To danie jest jadalne. Schabowy bardzo dobry - powiedziała.
Na sam koniec Gessler dostała pierogi, które w środku miały zmielone mięso z rosołu. Już po powąchaniu, zaprosiła właścicielkę do siebie. Farsz był zimny i niejadalny.
"Ciągle na niego narzekasz"
Następnego dnia Gessler wróciła do lokalu pełna przemyśleń. Przede wszystkim chciała bliżej poznać właścicieli, aby zrozumieć, dlaczego otworzyli restaurację. Na samym początku restauratorka zapytała, gdzie para się poznała. Jak się okazało, Jadwiga pojechała do przyjaciółki do Holandii, gdzie poznała obecnego partnera.
Początkowo Paul i Jadwiga nie dogadywali się. Jednak po pewnym czasie zakochali się w sobie, i już od ponad 20 lat żyją wspólnie. Po krótkiej rozmowie, Gessler poprosiła o pierogi, które miała dla niej przygotować Jadwiga.
Ciasto cienkie - brawo. Można powiedzieć, że pierogi całkiem niezłe - powiedziała.
Ku zaskoczeniu Gessler, kuchnia była bardzo ładna i przygotowana do pracy. Jedzenie i warunku oceniła na 5 +.
Magda Gessler zwróciła Jadwidze uwagę, że ciągle narzeka na swojego partnera.
Ciągle na niego narzekasz. Bądź miła, to ci pomoże. Facet poczuje się dowartościowany i będzie lepiej. Jemu potrzeba jej trochę ciepła. Jesteś ostra jak żyletka - powiedziała.
Nie do końca tak jest - odpowiedziała Paula.
Niestety, rozmowa poszła w złym kierunku - Gessler najwyraźniej się tego nie spodziewała. Jadwiga powiedziała, że Paul nie stracił pracy przez nią, tylko na swoje życzenie. Kiedy przyjechał do niej, kiedy zmagała się z powodzią - wcale jej nie pomagał, tylko przeszkadzał.
Johan, dlaczego przyleciałeś? Bo lubisz wycieczki, czy lubisz ją? - zapytała.
Nie. To nie była wycieczka. Absolutnie. Nie rozumiem teraz - powiedział mężczyzna.
Jadwiga odpowiedziała, że najwyraźniej inaczej widzi i czuję, niż jej partner, na co Gessler stwierdziła, że kobieta niestety wszystko czuje negatywnie. Zaproponowała, żeby przekreśliła swoją przeszłość i zaczęła wszystko od nowa.
Latający Johan
Przyszedł czas na zmiany. Gessler ogłosiła, że restauracja będzie się nazywać "Latający Johan". Lokal będzie w kolorach niebieskich, na ścianach pojawia się wiatraki. Głównymi rarytasami, jakie pojawią się w menu, to: sałata ze śledziami, polędwiczki wieprzowe marynowane w ziołach w sosie orzechowym, pierogi z serem na słodko.
Kiedy reszta pracuje w kuchni, Gessler postanawia jeszcze rozmówić się z Jadwigą.
Widać łzy w oczach cały czas, grymas na twarzy - mocny. (...) Na niego - powiedziała restauratorka.
Okazało się, ze ma sporo racji. Kobieta jest zła na partnera za jego zachowanie oraz za brak pomocy, kiedy miała depresję.
Paul rano otwiera dziewczynom. Gra na komputerze, zje obiad, jedzie do domu i znowu gra na komputerze. Ja przychodzę do domu sprzątam, idę spać. Tak wygląd moje życie - powiedziała zdenerwowana kobieta.
Gessler nie pozwoliła Jadwidze płakać. Życzyła jej, żeby wszystko się ułożyło. Dlatego zaprosiła ją do kuchni, aby powalczyły wspólnie przy rewolucji. Finałowa kolacja wyszła znakomicie. Goście byli zadowoleni i chwalili podane dania.
"Latający Johan" już nie istnieje
Gessler wróciła do restauracji po czterech tygodniach. Była bardzo ciekawa, czy partnerzy się dogadali a lokal przynosi zyski. Po wejściu do restauracji, zastała innych gości.
Zamówiła wszystkie swoje dania. Sałatka śledziowa nie miała sosu, ale była smaczna. Gessler pochwaliła zupę krem. Po spróbowaniu polędwiczek, poprosiła o to, aby właściciele do niej przyszli. Restauratorka zwróciła uwagę, że dania wyglądają niesmacznie – a wcale takie nie są.
Przez rok restauracja była otwarta. Opinie były różne - jedni chwalili smak dań, inni narzekali na obsługę. 17 sierpnia 2018 roku, na oficjalnym profilu na Facebooku restauracji "Latający Johan" pojawił się komunikat:
Bardzo nam przykro poinformować Was , że restauracja "Latający Johan" już nie istnieje. Choroba Jadwigi, ciężki letni sezon i brak zainteresowania propozycją wspólnictwa w prowadzeniu lokalu spowodowały , że niestety musimy nasze bistro zamknąć. Wszystkim miłym klientom, życzliwym nam ludziom, wspierającym nas dobrymi opiniami serdecznie dziękujemy. Spędziliśmy z Wami bardzo miłe chwile. Jadwiga i Paul