Poplista

1
Kleks, Sobel, sanah Wynalazek Filipa Golarza
2
Damiano David Born With A Broken Heart
3
Oskar Cyms Nie musisz się bać

Co było grane?

18:07
Charlie Puth Attention
18:10
Daria Zawiałow Ballada o Niej
18:14
Inner Circle Games People Play

Naczelnik TOPR o zimowej turystyce w górach: Ciemność po zmroku nad Morskim Okiem autentycznie dziwi turystów

Co roku przed Świętami wraca temat "letnich turystów", którzy przy okazji noworocznych wyjazdów wybierają się w wysokie góry. Często zdarza się tak, że zapominając o rozsądku mogą sprowadzić nieszczęście na siebie lub innych znajdujących się na szlaku. Ostatnio w sieci pojawiła się rozmowa z Naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - Janem Krzysztofem - który opowiedział o najczęstszych błędach, które zdarza się popełniać doświadczonym i niedoświadczonym miłośnikom gór.
Fot. Shutterstock

Turysta "letni" zimą

Anna Sobańda z portalu podroze.dziennik.pl postanowiła porozmawiać z toprowcem o turystach, którzy zimą wybierają się w Tatry - zarówno o tych doświadczonych, jak i o amatorach, których absurdalne decyzje nie raz opisywane już były w mediach.  

Co ciekawe – wbrew pozorom – wcale nie jest tak, że osoby które wybierają się zimą w Tatry są bardziej przygotowane niż te uskuteczniające górską turystykę latem. Wprawdzie turystów jest zdecydowanie mniej jednak proporcje tych zupełnie nieprzygotowanych są podobne. Jan Krzysztof zwrócił uwagę na to, co jest największym problemem wielbicieli gór na szlakach:

„Przede wszystkim podejmowanie zbyt ryzykownych wyjść w góry. Na przykład w zbyt dużym zagrożeniu lawinowym. Turyści przekraczają akceptowalny poziom ryzyka, często nawet zupełnie o tym nie wiedząc. W większości wypadków udaje im się szczęśliwie wrócić, co niestety utwierdza ich tylko w słuszności własnych błędnych decyzji. Pamiętajmy jednak, że ktoś, kto dochodzi do granicy bezpieczeństwa, prędzej czy później może ją przekroczyć. Do wypadków lawinowych doprowadzają osoby zupełnie nieprzygotowane do chodzenia po górach w zimowych warunkach, ale bardzo często są one udziałem ekspertów, czyli na przykład przewodników dlatego, że częściej są w górach i częściej balansują na granicy bezpieczeństwa. Te osoby jednak świadomie podejmują takie ryzyko. Kiedy fachowiec ulega wypadkowi, zazwyczaj wiedział, że może do niego dojść i to ryzyko zaakceptował. Tymczasem turysta ulegający wypadkowi często z takiego ryzyka zupełnie nie zdaje sobie sprawy”.

"Różnych toprowców różne rzeczy irytują"

Ratownik zwrócił też uwagę na to, że błędów popełnianych przez turystów nie jest tak wiele, jak mogłoby się wydawać. Rozsądek i świadomość niebezpieczeństw najczęściej wygrywają z brawurą, jednak zauważa się niepokojącą tendencję do groźnych lub śmiertelnych wypadków powodowanych zaskakującą rzeczą…

„Różnych toprówców różne rzeczy irytują – zaczyna Jan – (…) dla wielu turystów celem wyjścia w góry jest przedstawienie w mediach społecznościowych czegoś, co z punktu widzenia bezpieczeństwa jest samym złem. Wszystko na takich zdjęciach jest źle zrobione i zbyt ryzykowne. To zaś nakręca następnych. Bardziej niż irytuje, to martwi nas zaś, kiedy taki ciąg błędów doprowadza do wypadku, w którym my już nie mamy nic do zrobienia. Kiedy ci idący w góry nie dali nam nawet szansy na interwencję, bo spadli z 200-300 metrów nie stosując żadnych systemów asekuracji czy zwiększenia bezpieczeństwa i zginęli na miejscu. Zwykle dotyczy to bardzo młodych ludzi i dla nas są to bardzo przykre sytuacje, bo często widzimy, jak niewiele wystarczyło, żeby do takiego wypadku nie dopuścić”.

"Ludzie byli autentycznie zdziwieni, że idą drogą asfaltową, zrobiło się ciemno, a im nie zaświeciły się latarnie"

Naczelnik TOPR w rozmowie odniósł się również do historii słynnych już turystów, którzy rokrocznie są niesamowicie zdziwieni podczas swoich „zimowych wejść” nad Morskie Oko. Ratownik zauważył, że być może niektórzy zaczynają z tego żartować lub nie są w stanie zrozumieć nielogicznych zachowań tych osób, jednak fakt jest taki – o którym się rzadko myśli – że te osoby autentycznie są zdziwione tym, że przy drodze asfaltowej nie ma latarni, a po zmroku zapada przytłaczająca ciemność.

„To byli klienci sylwestrowi. Dwa lata temu było to 200 osób, w zeszłym roku 80, mamy więc nadzieję, że w tym roku zejdziemy do 40 (śmiech). To są osoby, które wychodzą do Morskiego Oka o 12 w południe, bo wcześniej odsypiali imprezę. Chwała im za to że w ogóle chce im się ruszyć, naprawdę. Są to jednak kompletnie przypadkowi ludzie, kobiety często w strojach pół wieczorowych. Idą do tego Morskiego Oka, często mają ze sobą dziecko, nierzadko jakiś alkohol. Kiedy robi się ciemno i zimno zaczyna się robić problem, bo choć to łatwy teren, to jest to prawie 8 km do przejścia. Dla niektórych to niemal ekstremalne przeżycie. Oczywiście, jeśli jest taka potrzeba to dzieciom i osobom starszym się pomaga, na resztę zaś wystarczy motywacja w postaci eskorty samochodu policyjnego. Proszę mi wierzyć, że ci ludzie byli autentycznie zdziwieni, że idą drogą asfaltową, zrobiło się ciemno, a im nie zaświeciły się latarnie. Oni byli tym głęboko poruszeni, zaskoczeni i szukali winnych”.

Toprowiec dodaje też, że rezygnacja z dorożek nie jest rozwiązaniem, ponieważ na ok. 12 tysięcy turystów, którzy codziennie wybierają się w tym sezonie do schroniska, zaledwie tysiąc decyduje się na fasiociąg i tak naprawdę nie w tym tkwi problem. Nieprzygotowani turyści i tak próbowaliby dostać się stosunkowo łatwą, asfaltową trasą nad Morskie Oko. Kłopot najczęściej pojawia się przy zejściu.

TPN apeluje o rozsądek

Przypomnijmy podobną historię sprzed roku: Turyści, którzy wezwali pomoc schodząc z Morskiego Oka tłumaczyli, że zastała ich noc, a dorożki konne już nie kursowały. Na miejsce pojechał patrol policji - Jeżeli wśród grupy byłyby osoby starsze, chore wymagające pomocy, to zostałyby zwiezione na dół. Wóz policyjny miał oświetlić drogę grupie turystów- mówił PAP rzecznik zakopiańskiej policji Krzysztof Waksmundzki.
Turystom udało się w końcu zejść na dół. Władze Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) apelowały wówczas o rozsądek i odsyłały do aktualizowanych codziennie komunikatów turystycznych na stronie internetowej parku.

Turyści muszą mieć na uwadze, że zimą zmrok zapada wcześniej, to znaczy około godz. 16-stej i do tej godziny też kursują wozy konne. Aktualnie nie ma zamieci śnieżnej, dużego mrozu, ani skrajnie trudnych warunków na drodze do Morskiego Oka, która jest odśnieżona i przejezdna na całej szerokości. Apelujemy o rozsądne planowanie wycieczek- powiedziała PAP Paulina Kołodziejska z TPN.

Droga do Morskiego Oka to szeroki, wyasfaltowany trakt, który wiedzie przez las na długości ok. 8 km. Morskie Oko to najbardziej popularny kierunek turystyczny w Tatrach. Każdego roku ten zakątek gór odwiedza ponad milion turystów. 

Całą rozmowę z Janem Krzysztofem - Naczelnikiem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego znajdziecie TUTAJ.

Polecamy