Kangur zaatakował ludzi
Linda Smith i jej mąż Jim zostali zaatakowiali na terenie swojej posiadłości przez kangura. Małżeństwo na co dzień opiekuje się dzikimi zwierzętami. Podczas wieczornego karmienia ich stada kangurów, nagle na ich posiadłości pojawił się inny, nie znany im osobnik. Zwierzę liczyło ponad 180 cm wzrostu. Kangur zaatakował najpierw Jima kopiąc go w plecy. Wtedy na pomoc mężowi ruszyła Linda
„Jim leżał na ziemi, a kangur go trzymał. Podeszłam, chcąc pomóc mężowi. Złapałam miotłę i kawałek chleba. Kangur jednak wytrącił mi miotłę z ręki - opowiadała kobieta. - Zepchnęłam go z Jima, a potem udało mi się złapać kawałek drewna do obrony. Zaatakował mnie. Wtedy z pomocą przyszedł mój syn i uderzył go w głowę szuflą” - opisywała później w mediach kobieta
To właśnie cios, który zadał kangurowi syn Lindy i Jima spowodował, że kangur odpuścił i uciekł. Małżeństwo trafiło do szpitala. Kobieta miała połamane żebra, odmę płuc oraz liczne obrażenia wewnętrzne. Sporo ran odniósł też Jim
„Nie chcę, żeby kangur został zabity”
Małżeństwo zajmuje się dzikimi zwierzętami od 15 lat. Wszystko zaczęło się, gdy Linda znalazła młodego kangura porzuconego przez matkę. Jak twierdzi, nigdy wcześniej taka sytuacja się nie przydarzyła.
„Zawsze jestem ostrożna, zwłaszcza przy samcach. Teraz trwa sezon rozrodczy, więc mogą być bardziej agresywni.”- mówi kobieta
Dodaje też, że nie chce, aby przez całą sytuację kangur, który ją zaatakował, stracił teraz życie
"Nie chcę, żeby kangur został odłowiony i zabity, kocham zwierzęta" - pokreśliła w mediach kobieta.