Ta informacja zaskoczyła nie tylko fanów Aviciiego, ale cały świat. Muzyk, który odniósł ogromny sukces na scenie międzynarodowej i mógł się poszczycić największymi klubowymi hitami, został znaleziony martwy w hotelu w Omanie, gdzie spędzał wakacje. Jak donosi TMZ, Tim Bergling, bo tak naprawdę nazywał się Avicii, miał popełnić samobójstwo za pomocą szkła ze stłuczonej butelki. Jednak na początku jego śmierć była spowita tajemnicą i prośbą rodziny o uszanowanie prywatności.
"Nasz ukochany Tim był poszukiwaczem, delikatną artystyczną duszą, poszukającą odpowiedzi na pytania egzystencjalne. Był przesadnym perfekcjonistą, który podróżował i ciężko pracował w tempie, które doprowadziło do skrajnego stresu. Kiedy przestał koncertować, chciał znaleźć równowagę w życiu, aby być szczęśliwym i móc robić to, co kochał najbardziej – muzykę.
Naprawdę zmagał się z myślami o sensie, życiu, szczęściu. Nie mógł już sobie poradzić. Chciał znaleźć spokój. Tim nie był stworzony do tej biznesowej machiny, w której się znalazł. Był wrażliwym facetem, który kochał swoich fanów, ale unikał światła reflektorów.
Tim, zawsze będziemy Cię kochać i za Tobą tęsknić. To, jaką osobą byłeś i Twoja muzyka, utrzymają pamięć o Tobie przy życiu.
Kochamy Cię,
Twoja rodzina"
– napisała rodzina w oświadczeniu opublikowanym na łamach magazynu "Variety".
Okazuje się, że rodzina Aviciiego wiedziała o tym, że stan Tima w ostatnim czasie nie był najlepszy. Jak twierdzi informator magazynu "People", DJ miał kontaktować się z rodziną w tym samym tygodniu, w którym popełnił samobójstwo.
"Rodzina Aviciiego rozmawiała z nim przez telefon wcześniej tamtego tygodnia i bardzo się zmartwiła jego stanem psychicznym. Jego brat poleciał do Omanu by zabrać go do domu, ale przybył na miejsce o parę godzin za późno" – twierdzi źródło. Według wcześniejszych doniesień, brat wybrał się do Omanu, by poznać przyczyny śmierci 28-latka.
Podobne informacje uzyskał szwedzki dziennik "Stoppa Pressarna". Źródło wyjawiło, że "rodzina doskonale zdawała sobie sprawę z jego złego stanu". Według informatora, w ostatnich miesiącach miało być "raz było lepiej, raz gorzej, ale w Omanie jego stan znacznie się pogorszył". Samolot miał wylądować w Omanie dwie godziny za późno.
Wygląda na to, że rodzina chciała pomóc Aviciiego, jednak ich pomoc przyszła za późno.
Avicii miał problemy już wcześniej. DJ był uzależniony od alkoholu i cierpiał na ostre zapalenie trzustki. W 2014 roku usunięto mu pęcherzyk żółciowy i wyrostek robaczkowy. W 2016 roku zrezygnował z tras koncertowych, by tworzyć muzykę z domowego zacisza. W wyniku wszystkich rewelacji, jakie trafiają obecnie do mediów, fani dostrzegają w filmie dokumentalnym Netflixa sławę Aviciiego przez nieco inny pryzmat.