Po Kim Kardashian można się spodziewać naprawdę zaskakujących rewelacji, które nie powinny już nikogo dziwić, a jednak wciąż zadziwiają. Celebrytka po tym, jak na świat przyszła jej najmłodsza pociecha, podzieliła się szczęśliwą informacją, zdradzając przy tym imię, którego nikt się nie spodziewał. Druga córka 37-latki została nazwana bowiem tak jak jedno z największych miast Stanów Zjednoczonych, Chicago. Okazuje się, że Kim miała nieco pomysły na imię dla dziecka i brzmią one o wiele zwyczajniej niż można by się spodziewać!
"Mieliśmy ją nazwać Jo, po mojej babci Mary Jo… albo Grace… ale padło na Chicago" – wyjawiła celebrytka rozmawiając Ellen DeGeneres. Kardashianka wyjawiła też, że imię córki ją drażni, bowiem ona lubi imiona… jednosylabowe.
Prowadząca program DeGeneres postanowiła drążyć kwestię wyboru imienia. Ellen zapytała więc Kim, czy nazwanie córki Chicago jest hołdem dla miejsca, z którego pochodzi jej mąż, Kanye West. Kim niepewnie przytaknęła, mówiąc, że Chicago "jest miejscem, które ukształtowało Kanye", a samo imię brzmi "fajnie i inaczej". Jednak para nie ma pojęcia, dlaczego akurat ich dziecko otrzymało takie, a nie inne imię.
A co do imion o jednej sylabie – mała Chicago zawsze może pozostać w ustach matki Chi. W końcu Kim oficjalnie też ma dłuższe imię, Kimberly.