Alfie Evans, za którego zdrowie trzymało kciuki tysiące osób na całym świecie, zmarł. "Mój gladiator rzucił swoją tarcze i zyskał swoje skrzydła o 2:30. Mamy kompletnie złamane serca. Kocham Cię mój chłopaku" - napisał ojciec - Thomas Evans.
Przypomnijmy, lekarze w szpitalu w Liverpoolu zdecydowali w poniedziałek wieczorem o odłączeniu niespełna dwuletniego Alfiego Evansa od aparatury podtrzymującej życie; "chłopiec oddycha samodzielnie" - poinformował we wtorek ojciec dziecka Tom Evans w telewizji ITV. W wywiadzie dla tej stacji Evans podkreślił jednocześnie, że wbrew wcześniejszym opiniom lekarzy jego synek oddycha samodzielnie i przetrwał noc. Ojciec zaznaczył, że potrzebne będzie "ponowne wsparcie w ciągu godziny, dwóch". Powiedział, że przy Alfiem przebywa jego matka, Kate James.
W poniedziałek wieczorem władze Włoch podjęły decyzję o przyznaniu małemu Alfiemu włoskiego obywatelstwa w nadziei, że umożliwi to przewiezienie dziecka do watykańskiego szpitala Bambino Gesu w Rzymie, który gotów jest kontynuować jego diagnozowanie i terapię. Starania o uratowanie dziecka znana placówka pediatryczna podjęła na polecenie papieża Franciszka, który w ubiegłą środę przyjął na audiencji ojca Alfiego. Kilka godzin później brytyjski sąd odrzucił jednak kolejną apelację rodziców chłopca o podtrzymanie go przy życiu, przychylając się do argumentacji szpitala Alder Hey, że "nie jest to w jego najlepszym interesie", a dalsze leczenie może być nie tylko "daremne", ale także "nieludzkie". Wcześniej rodzice przegrali sprawę w brytyjskim Wysokim Sądzie, a ich apelacja była dwukrotnie odrzucona przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
Alfie przebywał w Alder Hey od grudnia 2016 roku. Cierpiał na ciężką, niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną.