Sąd Okręgowy w Świnicy ma ponownie przyjrzeć się aktom związanym ze śmiercią Violetty Villas. Przebieg tej sprawy ma być tajny. Przypomnijmy, że już w 2014 roku Elżbieta B. została uznana winną nieudzielenia pomocy umierającej piosenkarce i skazano ją na 10 miesięcy aresztu.
Sprawa śmierci gwiazdy nawet po siedmiu latach ma wiele znaków zapytania. Kluczowym dowodem w wyjaśnieniu wszystkich niedomówień może być raport z sekcji zwłok. Przyjaciółka artystki – Mariola Pietraszek - przyznaje, że zapoznała się z dokumentami i kartą pacjentki:
„To było przerażające. Musiała przejść udar, bo nie miała jednej czwartej części mózgu. (…) To, czego się dowiedzieliśmy, wskazuje na to, że musiała bardzo cierpieć przed śmiercią i z pewnością nie była leczona”.
O przyczynienie się Elżbiety B. – opiekunki Villas – do śmierci artystki i o liczne zaniedbania oraz niewłaściwe traktowanie podopiecznej, podejrzewa również syn - Krzysztof Gospodarek:
„Dlaczego miała świeże złamania kości udowej, mostka i żeber, które przy oddychaniu musiały sprawiać jej potworny ból? Mogła zostać pobita, kopnięta mogła upaść i złamać tę nogę”.
Zauważa również, że w płucach matki odnotowano nienaturalne stężenie dwutlenku węgla czy świeże obrażenia na ciele artystki. Zaraz po odejściu Villas, prokuratura podała, że piosenkarka zmarła wskutek powikłań po urazie - na kilka dni przed śmiercią złamała nogę, jednak z niewyjaśnionych powodów nie wezwano do niej lekarza. Wpływ na jej ciężki stan miały również niewłaściwe warunki sanitarne i wiele innych zaniedbań.