Wśród potraw obecnych na kolacji wigilijnej powinno być wszystko to, co się rodzi w lesie, sadzie, ogrodzie i na polu, czyli w środowisku bliskim człowiekowi, z którego czerpie on na co dzień pożywienie. Absolutnie zabronione było podawanie potraw pochodzących z wody, a także picie samej wody. Wierzono bowiem, że woda jest siedliskiem złych mocy, demonów, które mogą zagrażać człowiekowi. Miód natomiast, uważany od wieków za napój bogów, miał zapewnić dobrobyt, pomyślność, zdrowie, a także ochronę przed demonami. Z kolei mak, który ma właściwości usypiające, uważany był za symbol łączności ze światem zmarłych. Chodzi o to, że podczas snu, który jest nazywany "bratem śmierci", człowiek przenosi się w inny wymiar.
Na wieczerzy wigilijnej nie mogło zabraknąć również chleba, aby nie brakowało go w następnym roku. W tradycji łemkowskiej wypiekano na tę okazję specjalny chleb ze wszystkich rodzajów zbóż, tzw. kraczun. W jego skórce formowano zagłębienie i wkładano tam czosnek. Takim chlebem dzielono się przed wigilią. Tradycja jedzenia nieobranego czosnku, czyli w koszulce, jest nadal praktykowana w niektórych okolicach. Jak mówił, dawniej przed wieczerzą nie wypatrywano, jak dzisiaj, pierwszej gwiazdki. Wigilię rozpoczynało wejście gospodarza, który wnosił jeden lub cztery snopy zboża różnych gatunków i ustawiał je w kątach izby, a następnie zapraszał na wieczerzę. Wtedy dzielono się opłatkiem maczanym w miodzie i równocześnie jedzono właśnie czosnek.