To wyjaśnienia „casino gate” Kamila Grosickiego Tomasz Hajto podszedł bardzo emocjonalnie. W transmisji na żywo, podczas której rozmawiał z Romanem Kołtoniem i Mateuszem Borkiem, polski komentator uciął wszelkie spekulacje w ostry sposób.
Cel jest prosty tylko zwycięstwo 🇵🇱💪😁 @LaczyNasPilka pic.twitter.com/ZS52NHwoKP
— TurboGrosik (@GrosickiKamil) October 4, 2017
„Ja mam 45 lat, nie będę, za przeproszeniem, jakiemuś leszczowi zza komputera się tłumaczył, gdzie byłem i co robiłem” – powiedział, mając na myśli popularnego użytkownika polskiego Twittera, który rozpowszechnił informację o rzekomej wpadce Kamila Grosickiego.
Hajto twierdzi, że spekulacje mają związek ze zbliżającym się meczem z Armenią. „Wiadomo, że jest szukana jakaś afera” – mówi. „Ktoś wrzucił jakąś starą fotkę, chyba z 2014 roku. Od tamtego czasu w tym lokalu nie byłem” – ucina.
Dalej Hajto zrelacjonował dokładnie, co robił od samej soboty, nie szczędząc szczegółów. W sobotę miał odebrać piłkarza reprezentacji Polski z lotniska w Poznaniu, skąd później udali się do hotelu DoubleTree by Hilton. Do Warszawy dotarli przed godziną 3.00. Rano wspólnie zjedli śniadanie, a następnie Hajto zawiózł Grosickiego na plan programu „Cafe Futbol”. „Zawiozłem go do hotelu na spotkanie, a ja pojechałem do Makowa. Poniedziałek spędziłem z rodziną i wtorek tam samo” – zapewnia Hajto.
„Z żadnym z chłopaków z reprezentacji nigdzie nie chodzę. Jeśli utrzymuję prywatne kontakty, to na poziomie wyjazdu, urodzin. Bo się przyjaźnimy od kilku ładnych lat. Nie będę wypierał się znajomości, przyjaźni” – podsumował komentator – „Nie będę wchodził w dywagacje z jakimś idiotą”.
Na koniec Mateusz Borek podsumował „casino gate” w iście amerykańskim stylu. Jego słowa potwierdził sam Hajto. „Totalny fake, jak mówią amerykanie: bullshit” – skwitował Borek. „Bullshit” – powtórzył Hajto.