Sprawdźcie o co chodziło tutaj.
Cała afera po raz kolejny zahacza o temat dotyczący tego, w jaki sposób kobiety są przedstawiane w mediach: fotografie najczęściej są podrasowane, a sylwetki optycznie wyszczuplane i poprawiane.
Francja walczy z tym procederem od dwóch lat. Francuski rząd wprowadził ustawę nakazującą twórcom obowiązek specjalnego oznaczania obrazów, które zostały poddane obróbce. Popularyzowanie niemieszczących się w normach i nierealistycznych sylwetek prowadzi do obniżania własnej samooceny i dążenia do sztucznie wykreowanych ideałów - komentuje francuski minister zdrowia i spraw społecznych, Marisol Touraine.
Nie od dziś wiadomo, że większość publikacji przedstawia nienaturalne sylwetki modelek i modeli. Problemem nie jest więc sama świadomość, że zdjęcia są przerabiane, ale fakt, że nigdy nie mamy pewności na ile i w jaki sposób fotografia została podrasowana.
Przypomnijmy - prawo chroni czytelników, modelki oraz modeli i składa się z dwóch elementów. Po pierwsze: modelki muszą mieć zaświadczenie od lekarza poświadczające o dobrym stanie zdrowia. Po drugie, ustawa obliguje magazyny modowe, żeby specjalnie oznaczały zdjęcia, które były edytowane w programach typu Photoshop. Za nieprzestrzeganie tych zasad grozi kara w wysokości 37 tys. euro. Naruszenie tych zasad prawnych przez twórców grozi grzywną w wysokości do 75 tysięcy euro, a nawet karą więzienia.
W Polsce też powinno się wprowadzić taką ustawę?