Niemal cała Polska przez długi czas nie pozostawiała suchej nitki na Natalii Przybysz. Wszystko z powodu usunięcia niechcianej ciąży. Piosenkarce zarzucano propagowanie masowych mordów na dzieciach, bojkotowano jej koncerty, a w sieci nie brakowało nieprzyjemnych komentarzy zaadresowanych w jej stronę. Pojawiały się również groźby śmierci.
Ostatnio w rozmowie z "Newsweekiem" Natalia Przybysz przyznała, że do tej pory odczuwa konsekwencje swojego publicznego wyznania.
"Wpadłam w obsesję. Wydawało mi się, że wszyscy, którzy mają w ręku telefony, właśnie piszą komentarze na mój temat. Myślałam, że nie ma już dla mnie powrotu na scenę. Dostałam taką dawkę negatywnej energii, że nie wierzyłam, że będę mieć siłę wyjść na scenę i śpiewać. Będę musiała zmienić zawód, nauczyć się masażu" – powiedziała.
Wokalistka rok temu udzieliła wywiadu "Wysokim Obcasom", w którym przyznała się do dokonania aborcji. Przybysz miała powiedzieć, że piosenka "Prze sen" opowiada o niej samej:
"To historia o aborcji. I o uczuciach. O wpadce. Trafiła się ludziom dorosłym, rodzicom dwójki dzieci(...). Nie chcą teraz niczego zmieniać, zaczynać od początku. (...) Nie chcą szukać większego mieszkania teraz. 60 metrów kwadratowych ze wszystkimi książkami i zabawkami dzieci jest trochę ciasne, ale jest OK" – tłumaczyła, by później dodać: "Ja naprawdę nie chciałam tego dziecka. Nie widziałam się znów w pieleszach domowych, w pieluchach".