Przypadek szesnastolatka powinien być przestrogą dla tych, którzy lubią sobie postać w morskiej wodzie! Chłopiec został zaatakowany przez wszy morskie, gdy brodził w morzu podczas grania w piłkę! Był przekonany, że mrowienie i odrętwienie nóg spowodowała niska temperatura wody.
Wszy morskie, które dobrały się do nóg chłopca, to mięsożerne pasożyty, które żywią się głównie martwymi rybami. Jednakże człowiek również może być dla nich potencjalnym pożywieniem. Zwłaszcza gdy ktoś od dłuższego czasu stoi w wodzie. Podczas, wydawałoby się, niegroźnego "moczenia nóg", może dojść do poważnego pogryzienia i powstania ran, których nie da się opatrzyć w dowomych warunkach.
Gdzie można spotkać wszy morskie? Podwój wielki, bo taka jest ich prawidłowa nazwa, zamieszkuje chłodne morza, szczególnie ujścia wielkich rzek uchodzących do Morza Arktycznego. Niestety to nie jedyne miejsce, gdzie można spotkać wszy morskie. Występują także w Morzu Bałtyckim, Kaspijskim i Jeziorze Aralskich, choć występuje również na obrzeżach Australii. Te drapieżniki często można zobaczyć wokół kutrów rybackich, gdzie znajduje się wiele ryb, w Polsce między innymi na Mierzei Wiślanej, czy Półwyspie Helskim.
Wszy morskie żywią się głównie martwymi rybami, choć mogą też żerować na żywej tkance. Najczęściej te pasożyty zagrzebują się w mule, wystawiając tylko ostatni segment odwłoka, dzięki któremu mogą oddychać. Warto dodać, że najczęściej aktywne są w nocy, choć przypadek z Australii pokazuje, że niekoniecznie.
Jak wyglądają? Wszy morskie to skorupiaki, które mogą mieć nawet 8 centymetrów długości. Ciało jest klinowate i zawęża się ku tyłowi. Na tułowiu można spostrzec parzyste wyrostki w kształcie odnóży.
Stojący od dłuższego czasu w wodzie człowiek staje się dla tych pasożytów potencjalnym pożywieniem. Wszy morskie tworzą rany, z których sączy się krew wabiąca kolejne osobniki.
Właśnie w ten sposób ofiarą tych drapieżników stał się Sam Kanizay, które stał w wodzie, grajac w piłkę. Szesnastolatek przebywał na plaży w Brighton w Australii. W pewnym momencie poczuł lekkie odrętwienie, a następnie mrowienie nóg. Chłopiec był pewny, że to z powodu niskiej temperatury wody. Jak obecnie wiadomo, prawda była inna.
W przypadku Sama wystarczyło pół godziny spędzone w wodzie, by jego nogi od stóp do łydek pokryły się ranami, z których sączyła się krew. Po domowych próbach zatamowania krwotoku, nastolatek trafił do szpitala, nie mając pojęcia, że rany nie zostały spowodowane skaleczeniami, a pożerającymi jego nogi wszami.
"Pierwsze, co mi przyszło do głowy to to, że musiałem poranić się o skały. Jednak rany na nogach były niewielkie i rozłożone równomiernie na całej powierzchni stawu skokowego oraz stóp. Zupełnie nie wskazywały na to, że pokaleczyłem się na skałach" – sam przyznał.
Lekarze po podaniu chłopcu środków przeciwbólowych i antybiotyków długo szukali przyczyn odniesionych ran. Dopiero sugestia jednej z pielęgniarek naprowadziła na odpowiedni trop. Hipoteza pracownicy szpitala została potwierdzone przez biologa z Uniwersytetu w Melbourne, Michaela Keougha Saida.
Ojciec rannego chłopca zdecydował sam sprawdzić, czy w wodzie, w której przebywał jego syn, rzeczywiście były wszy morskie. Pobrał wodę z zatoki i umieścił ją w pojemniku wraz z kawałkami mięsa. Efekt został nagrany i widać na poniższym filmiku.