W 1955 roku amerykański rząd zlecił badania, które miały zbadać wpływ promieniowania po wybuchu bomby atomowej na różne napoje. Mogłoby się wydawać, że to woda w takich sytuacjach może być napojem życia – okazuje się jednak, że piwo wcale nie poradziło sobie w testach gorzej. Badanie dotyczyło oczywiście sytuacji awaryjnych, gdy po wybuchu nie mamy dostępu do butelkowanej wody – wybuch atomowy jednak niezaprzeczalnie jest taką sytuacją.
W ramach rządowego projektu badającego wpływ eksplozji nuklearnej na napoje pakowane przemysłowo na pustyni w stanie Nevada przeprowadzono eksperyment, w ramach którego zdetonowano dwa ładunki – o mocy 20 oraz 30 kiloton. Na promieniowanie wystawiono wszelkie gazowane napoje, w tym piwo. W eksperymencie użyto zarówno napojów pakowanych w puszki, jak i w butelki.
Badanie dowiodło, że wszystkie napoje – choć oczywiście uległy napromieniowaniu – były zdatne do picia. Jak podkreślają jednak naukowcy, jest to dawka promieniowania, która w krótkim okresie spożywania nie zaszkodzi człowiekowi.
Historyk nauki Alex Wellerstein, który opisał eksperyment z 1955 roku na swoim blogu, nie pozostawia wątpliwości: „Kiedy następnym razem pójdziesz do sklepu po piwo, pamiętaj – może od niego zależeć nie tylko przyszły weekend, ale całe twoje życie”.
Piwo może uratować ci życie po wybuchu atomowym. Jak to możliwe?
14 czerwca 2017, 17:13
W wyniku badań przeprowadzonych w Nevadzie już przed ponad sześćdziesięcioma laty amerykańscy naukowcy doszli do zaskakujących wniosków. Dowiedli bowiem, że po wybuchu atomowym życie może uratować nam... piwo.