Zapytany o lekcje śpiewu odpowiada:
- Musiałem, wyłem jak pies i regularnie traciłem głos. Euforia nie wystarczała. Teraz radzę sobie lepiej, ale im więcej umiem, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, ile mi jeszcze brakuje – opowiada Łuszczykiewicz i dodaje: - Nie znoszę ani swojego głosu, ani śpiewania. Nawet gdy mówię, wydaje mi się, że słyszę głos człowieka pod wpływem silnych leków psychotropowych.
Muzyk w swoim stylu podsumowuje też siebie jako męża:
- Jestem jednym z tych typów, z którymi żony mają przerąbane, takim, który po 15 razy wraca do tego samego tematu – mówi. I podkreśla, że jego żona Żaneta… - Nauczyła się ignorować to w sposób prawie dla mnie niezauważalny. Kiedy dziesiąty raz wałkuję to samo, odwraca się i kroi sałatkę. Dzięki temu nie widzę znudzenia u niej na twarzy, za co jej bardzo dziękuję. Ale współczuję mojej żonie, że jest moją żoną. (…) Gdybym ja miał w domu histeryka, hipochondryka, choleryka i lenia tobym zwariował.
Patrząc na rzesze fanek Wojtka wydaje nam się, że jest jednak wobec siebie zbyt krytyczny :)))
Trzeci odcinek „na żywo” już w środę 26 kwietnia o godzinie 20:00 w Polsacie!