67. rozdanie Grammy inne niż wszystkie
Za nami najważniejsze wydarzenie w branży muzycznej. W Los Angeles odbyła się 67. ceremonia rozdania nagród Grammy. Niedzielna gala była wyjątkowa – bardzo mocno nawiązywano w niej do niedawnych pożarów, podczas których kilkadzisiąt osób straciło życie, a kilkanaście tysięcy domów uległo zniszczeniu.
Event rozpoczął się od specjalnego występu zespołu Dawes, w skład którego wchodzą bracia, którzy podczas tragedii stracili dach nad głową. Wspólnie z nimi wystąpili m.in. John Legend i Sheryl Crow.
Bruno Mars i Lady Gaga zaśpiewali wspólnie „California Dramin’”, a Stevie Wonder, podczas segmentu poświęconego zmarłego Quincy’emu Jonesowi, wykonał utwór „We Are the World”. Towarzyszył mu chór uczniów z dwóch szkół, które strawił ogień.
Kilka minut poświęcono też strażakom pracującym w Los Angeles. Anthony Marrone w imieniu całej drużyny, powitanej owacjami na stojąco, podziękował wszystkim za wsparcie i zwrócił się do osób, które w podczas klęski straciły dorobek życia oraz bliskich.
Nasze najszczersze kondolencje i modlitwy pozostają z rodzinami, które straciły ukochanych, przyjaciół, sąsiadów. Ze wszystkimi, którzy stracili swoje domy, biznesy i musieli się przeprowadzić – padło ze sceny.
Podczas transmisji zbierano środki dla osób, które ucierpiały podczas pożarów, jakie dotknęły południową Kalifornię. Pod koniec eventu gospodarz – komik Trevor Noah – poinformował, że w ten sposób udało się zgromadzić ponad 7 milionów dolarów. Wszystkie pieniądze zostaną przekazane organizacjom udzielającym pomocy poszkodowanym.
Pożary w Los Angeles
Przypomnijmy, że na początku stycznia przez Los Angeles w Stanach Zjednoczonych przetoczyła się fala pożarów. Płomienie zabrały domy, zniszczyły ulice i odebrały życie 29 osobom. Ogień zdewastował ponad 16 tysięcy budynków należących do mieszkańców, a także gwiazd: Leighton Meester, Anthony'ego Hopkinsa czy Paris Hilton.
Zdaniem naukowców przyczyną mogły być zmiany klimatyczne – ten czynnik miałby zwiększyć ryzyko pożarów o 35%. Zwrócono też uwagę na to, że od października do grudnia w Los Angeles praktycznie nie było opadów. Padła też informacja, że pomocny nie był również suchy i gorący wiatr.
Źródło: BBC, TIME, TVNMeteo