Jak pisze Onet, wszystko zaczęło się, gdy służby skarbowe zwróciły uwagę na niezwykle wysokie przepływy finansowe na kontach Kamila L., znanego w internecie jako Budda. Jego działalność szybko wzbudziła podejrzenia, a śledczy potrzebowali zaledwie trzech miesięcy, aby przedstawić mu zarzuty i tymczasowo aresztować. To był dopiero początek odkrywania jednego z największych przekrętów finansowych ostatnich lat.
Zatrzymanie na gorącym uczynku: Kamil L. i jego plan ucieczki
14 października, tuż przed planowaną wycieczką do Maroka, z której Budda miał nie wrócić do Polski, lecz uciec do Stanów Zjednoczonych, funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji wkroczyli do akcji. Kamil L. i jego partnerka zostali zatrzymani w warszawskim hotelu, a niedługo potem mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące przestępstw podatkowych, prania brudnych pieniędzy i kierowania zorganizowaną grupą przestępczą.
E-booki czy losy? Jak Budda omijał podatki
Serce afery tkwiło w sprytnym wykorzystaniu luk prawnych. Główny zarzut prokuratury dotyczył zaniżania wpływów podatkowych ze sprzedaży losów. Zamiast obowiązującej stawki 20% dla loterii, Budda płacił państwu jedynie 5% przychodów, sprzedając losy pod przykrywką e-booków. To właśnie ten patent stał się główną przyczyną problemów Kamila L. i założycieli wydawnictwa Influi, którzy również znaleźli się w areszcie.
Operacja służb skarbowych
Zainteresowanie organów państwa wzbudziły operacje na kontach youtubera już w lipcu 2024 roku. Główny Inspektorat Informacji Finansowej oraz Zachodniopomorski Urząd Celno-Skarbowy rozpoczęły kontrolę działalności Kamila L., szczególnie skupiając się na organizowanych przez niego loteriach. Śledztwo szybko odkryło, że e-booki były jedynie przykrywką dla działalności loteryjnej, co pozwoliło grupie omijać wyższe stawki podatkowe.
Konsekwencje dla Skarbu Państwa: straty w milionach
Skarb Państwa mógł stracić na działalności Kamila L. i jego grupy co najmniej 60 mln zł. Szacuje się, że zyski z tej działalności mogły osiągnąć nawet 400 mln zł w ciągu zaledwie trzech lat. To pokazuje skalę i zuchwałość przedsięwzięcia, które wstrząsnęło polskim światem finansów.
Co dalej z Kamilem L.?
Radca prawny Kamila L., Mateusz Mickiewicz w rozmowie z Onetem, nie chciał odnieść się do stawianych zarzutów, podkreślając jedynie, że jego klient nie przyznaje się do winy i złożył zażalenie na tymczasowe aresztowanie.