Nie żyje Marzena Kipiel-Sztuka
9 czerwca media obiegła niezwykle smutna wiadomość o śmierci Marzeny Kipiel-Sztuki, którą ogólnopolska publiczność pokochała za rolę Haliny Kiepskiej w serialu „Świat według Kiepskich”. O jej odejściu jako pierwsza poinformowała Renata Pałys, serialowa Helena Paździoch. Jak przyznała w rozmowie z „Super Expressem”, z wieloletnią koleżanką z planu widziała się jeszcze w sobotę. Wspierała ją w walce z problemami zdrowotnymi.
Wczoraj się z nią widziałam (…) To nie była nagła śmierć. Marzena od jakiegoś czasu poważnie chorowała, ale nie chciała, żeby o tym mówić. Po prostu przegrała z bardzo poważną chorobą. Nie zmarła z powodu choroby płuc. (…) Miała inną, przewlekłą chorobę. Chorowała od dawna – wyznała Pałys.
Głos zabrał Andrzej Grabowski
Na informację o odejściu Marzeny Kipiel-Sztuki w rozmowie z mediami zareagowali także Bartosz Żukowski oraz Andrzej Grabowski, serialowi syn i mąż granej przez nią w „Świecie według Kiepskich” postaci. Odtwórca roli Waldusia wyznał, że śmierć serdecznej znajomej to dla niego „traumatyczne wręcz przeżycie”. Wcielający się w Ferdynanda Kiepskiego aktor przyznał zaś, że zdawał sobie sprawę z choroby koleżanki po fachu. Do końca jednak miał nadzieję, że uda jej się z tego wyjść.
Wiedziałem, że z Marzeną nie jest dobrze, ale myślałem, że z tego wyjdzie, w końcu była młodą osobą – miała 58 lat, za parę miesięcy skończyłaby 59. To nie jest wiek, kiedy się umiera – powiedział Pudelkowi.
Grabowski wrócił też wspomnieniami do pracy na planie „Kiepskich”. Z Kipiel-Sztuką spotykał się w pracy przez przeszło dwadzieścia lat.
Z Marzeną pracowało mi się raz lepiej, raz gorzej – jak to zwykle bywa na planie. Nie ma zasady, że na planie jest tylko źle, albo tylko dobrze. Tak samo jest w przypadku ludzi – człowiek nie jest tylko dobry, albo tylko zły. Raz bywa dobry, a raz zły. Podobnie ja, jak i wszyscy. Raz na planie z Marzeną było świetnie, raz było fantastycznie, raz było gorzej, raz się kłóciliśmy o coś tam, częściej się ze sobą zgadzaliśmy. Normalna praca jak wszędzie – jak w biurze, jak w kopalni… – ocenił.