Katarzyna Cichopek wróciła do Polsatu. "Spełnienie moich marzeń"

Katarzyna Cichopek poprowadziła jubileuszowy koncert Majki Jeżowskiej na antenie Polsatu. Jej obecność w takiej roli mogła zaskoczyć widzów, bo aktorka od dawna nie brała udziału w produkcjach tej stacji. Teraz powiedziała, co oznacza dla niej ten powrót.

Katarzyna Cichopek wróciła do Polsatu

Po dłuższej przerwie od telewizyjnych ekranów, Katarzyna Cichopek, znana nie tylko z roli w "M jak miłość", ale i z bycia twarzą wielu telewizyjnych formatów, dokonała imponującego powrotu. Tym razem widzowie mogli podziwiać ją jako współprowadzącą jubileusz Majki Jeżowskiej, który odbył się podczas Polsat Hit Festiwal 2024. Jak się okazuje, dla Cichopek to nie tylko kolejna telewizyjna przygoda, ale prawdziwy powrót do "domu".

"Jest mi naprawdę bardzo dobrze"

Tuż po zakończeniu jubileuszu Majki Jeżowskiej, Katarzyna Cichopek w rozmowie z reporterem Polsatu, nie kryła swojego entuzjazmu i szczęścia związanego z powrotem na telewizyjne salony. Przyznała, że w Polsacie czuje się świetnie:

Jestem taka podekscytowana, szczęśliwa. Przyjemność absolutnie po mojej stronie. Spełnienie moich marzeń. Cieszę się, że po tylu latach powróciłam i jestem w drużynie, którą dobrze znam i którą kocham. Jest mi naprawdę bardzo dobrze.

Jej słowa świadczą o tym, że powrót do pracy w Polsacie to dla niej nie tylko kolejny projekt, ale przede wszystkim możliwość ponownego zjednoczenia się z telewizyjną rodziną, którą darzy dużym uczuciem.

Co dalej z Cichopek?

W świetle tego triumfalnego powrotu, wiele osób zastanawia się, co dalej z karierą Katarzyny Cichopek. Czy jubileusz Majki Jeżowskiej to tylko jednorazowe wydarzenie, czy też początek nowego rozdziału w jej telewizyjnej karierze? Jak na razie nie pojawiły się żadne wieści w sprawie potencjalnego udziału aktorki w kolejnych formatach.

Koniec po 14 latach. Potwierdziło się w sprawie "Pytania na śniadanie"
Ekipa "Pytania na śniadanie" oficjalnie przekazała wieści w sprawie przyszłości programu. "Na tych 400 metrach codziennie pracowały dziesiątki osób" - pisze Robert Stockinger. Nadszedł czas pożegnania.

Zobacz także