To jedyne polskie nazwisko ze świata filmu, które umieją wymienić widzowie na całym świecie. Laureat Oscara za całokształt twórczości, nominowany do tej nagrody za kilka filmów, nagradzany na festiwalach w Cannes i w Berlinie, jeden z twórców polskiej szkoły filmowej, reżyser kilkudziesięciu filmów.
Na długiej liście są takie tytuły jak: "Popiół i diament", "Popioły", "Ziemia obiecana" (nominowany w 1975 roku do Oscara w kategorii Najlepszy film nieanglojęzyczny), "Człowiek z marmuru", "Panny z Wilka" (nominacja w 1979), "Człowiek z żelaza" (nominacja w 1981), "Pan Tadeusz", "Katyń" (nominacja w 2007) oraz "Wałęsa. Człowiek z nadziei".
Andrzej Wajda reżyserował też w teatrach. W Teatrze Starym w Krakowie, Powszechnym w Warszawie, w Moskwie i w Tokio. Spektakle według Dostojewskiego czy Wyspiańskiego. Zawsze pełen energii, z pasją opowiadał o nowych projektach. Gdy nasza dziennikarka Katarzyna Sobiechowska-Szuchta pytała go skąd bierze tyle sił, odpowiadał: "Wcześnie zacząłem życie i to siła rozpędu".
"Miałem 15 lat zacząłem zarabiać na siebie, no bo była wojna, a potem wydawało mi się, że muszę stać na swoich nogach. Każdy następny film nie do końca mnie zadowalał, tak że jak myślę teraz to przywalę taki film, że ło!" - wspominał.
Ostatnim filmem Andrzeja Wajdy są "Powidoki". Obraz będzie polskim kandydatem do Oscara. Reżyser niestety nie doczekał oficjalnej premiery filmu; obraz wchodzi do kin w styczniu.