Gdyby zwalniano za to w Polsce, wiele osób wyleciałoby z pracy. Chodzi o nasze dane

Dyrektorka brytyjskiej agencji śledczej została zwolniona z pracy po tym, jak ujawniono, że przesyłała poufne informacje przez WhatsAppa - podaje "Computer Weekly". Portal "Niebezpiecznik" zwraca uwagę, że jest to poważny problem, o którym w Polsce nie mówi się głośno.

Dane wrażliwe i poufne powinny być przesyłane wyłącznie za pośrednictwem oficjalnych i bezpiecznych kanałów komunikacji. Powinniśmy o tym pamiętać, ponieważ w niektórych przypadkach może chodzić o informacje dotyczące nas samych.

Przesyłała poufne dokumenty przez WhatsAppa. Zwolniono ją z pracy

Jak informuje "Computer Weekly", Nikki Holland, dyrektorka ds. śledztw w brytyjskiej Narodowej Agencji ds. Przestępczości, została zwolniona za "niewłaściwe postępowanie" po tym, jak ujawniono, że przesyłała wrażliwe dane przez prywatnego e-maila i WhatsAppa. Holland straciła pracę, mimo wielu odniesionych sukcesów w walce z grupami przestępczymi.

Wewnętrzne postępowanie dyscyplinarne wykazało, że dyrektorka miała wysyłać dokumenty sklasyfikowane jako tajne przez prywatne komunikatory. Nikki Holland podobno zmieniała także klasyfikację niektórych poufnych materiałów, aby móc je udostępnić ze służbowego adresu e-mail.

A co, gdyby coś takiego stało się w Polsce?

Uwagę na ten incydent zwrócił zajmujący się cyberbezpieczeństwem portal "Niebezpiecznik". Eksperci twierdzą, że w Polsce nie mówi się głośno o przesyłaniu poufnych danych za pośrednictwem kanałów innych, niż wewnętrzne skrzynki pocztowe. Przykładów nie trzeba szukać długo, bo na pierwszą myśl przychodzi afera z wyciekiem wiadomości z prywatnej skrzynki jednego z posłów.

Gdyby za przesyłanie "zawodowych" i "wrażliwych" informacji WhatsAppem zwalniano w Polsce, bezrobocie wzrosłoby mocno. Zwłaszcza wśród lekarzy, co jest tematem na osobny wątek, ale nie tylko – piszą redaktorzy "Niebezpiecznika".

Zobacz także