30-latka wyprała prochy babci
Briley Coates mieszka w Norfolk w Wielkiej Brytanii i jest makijażystką. "Mirror" podaje, że któregoś dnia kobieta robiła porządki w swoim domu. Kiedy opróżniała pralkę, dokonała szokującego odkrycia. Leżał w niej mały, czarny woreczek. Szybko zorientowała się, co właśnie się wydarzyło – w torebce były prochy po kremacji jej babci, które zwykle Briley trzymała w szufladzie w salonie. Dodatkowo była ona położona dość wysoko, nie było więc możliwości, żeby woreczek sam trafił do pralki. 30-latka ma swoją teorię na temat tego, co dokładnie się stało.
Wina kota?
Briley twierdzi, że to jej kot musiał w jakiś sposób otworzyć szufladę w salonie, zabrać woreczek i zostawić w pralce. Zwierzak mógł pociągnąć ją zwisającym krawatem, później znaleźć torebkę i zacząć się nią bawić. 30-latka po tym incydencie przyłapała go na tym samym:
On naprawdę stanowi zagrożenie; właśnie go znalazłam, jak biegał z nią w ustach!
Briley wyznała, że sytuacją była jednocześnie zszokowana i rozbawiona. Kobieta wierzy w paranormalne zjawiska:
Babcia mówiła, że zawsze będzie w pobliżu, a ja naprawdę wierzę w takie rzeczy.
Czy to, co przydarzyło się Briley Coates, to tylko zbieg okoliczności, czy może faktycznie ta historia ma drugie, "paranormalne" dno?