Skradzione sanki naprowadziły śledczych na trop zaginionego mężczyzny
Jak można przeczytać na stronie policji, w czasie poszukiwania skradzionych sanek, funkcjonariusze wpadli na trop tajemniczego mężczyzny. Pan w średnim wieku nie figurował w ani jednym spisie czy urzędowych rejestrach. Nawet pracownicy Urzędu Stanu Cywilnego nie mieli żadnej informacji o mężczyźnie. Zatrzymany przez śledczych nie miał przy sobie dokumentu potwierdzającego jego tożsamość. Nikt też nie wiedział dokładnie, skąd pochodzi i czym zajmował się wcześniej.
Mundurowym z gminy Mircze (powiat hrubieszowski, województwo lubelskie) udało się w końcu ustalić, kim był człowiek zamieszany w kradzież sanek. Okazało się, że policjanci odnaleźli nie tylko dziecięce mienie, ale i zaginionego 46 lat wcześniej Jana K. O 60-letnim wówczas mężczyźnie nikt nie słyszał od prawie pół wieku.
Mężczyzna pewnie nadal uchodziłby za zaginionego, gdyby nie 30-letnie sanki / fot. Shutterstock
Nastolatek wyszedł z domu i znalazł się 46 lat później
Zatrzymany Jan K. miał 13-14 lat, kiedy po raz ostatni wyszedł z domu. Policja nie informuje, co mogło sprawić, że nastolatek już nigdy nie wrócił w rodzinne strony. Najprawdopodobniej latami tułał się po Lubelszczyźnie i imał się dorywczych prac. Nigdy nie nawiązał kontaktu z rodziną, choć najbliżsi go poszukiwali.
Rodzina Jana K. dopiero od policjantów dowiedziała się, że zaginiony żyje. Wcześniej, przed wielu laty szukali go milicjanci i Polski Czerwony Krzyż. Mimo wysiłków chłopaka nie udało się znaleźć. Śledczy uznali, że Jan najprawdopodobniej nie żyje.
Na kilka lat przed kradzieżą sanek, Jan K. osiadł w Starej Wsi w gminie Mircze u ludzi dobrej woli, którzy za pracę dawali mu dach nad głową. Gospodarze i ludzie, którym pomagał w różnych dorywczych pracach, uważali go za dobrego i pracowitego człowieka. Mężczyzna pewnie nadal uchodziłby za zaginionego, gdyby nie fakt, że w 2006 roku brał udział w kradzieży 30-letnich sań wartości 100 zł.