46 lat temu wyszedł z domu i słuch po nim zaginął. Na trop mężczyzny naprowadziły policjantów… sanki

W 2006 roku policjanci z okolic Hrubieszowa otrzymali zgłoszenie o kradzieży sanek. Zabrany przez złodzieja przedmiot wart był sto złotych, ale to nie jego cena jest w tej historii wyjątkowa. Zimowy pojazd naprowadził śledczych na trop mężczyzny, który po raz ostatni widziany był przez bliskich prawie pół wieku wcześniej.

Skradzione sanki naprowadziły śledczych na trop zaginionego mężczyzny

Jak można przeczytać na stronie policji, w czasie poszukiwania skradzionych sanek, funkcjonariusze wpadli na trop tajemniczego mężczyzny. Pan w średnim wieku nie figurował w ani jednym spisie czy urzędowych rejestrach. Nawet pracownicy Urzędu Stanu Cywilnego nie mieli żadnej informacji o mężczyźnie. Zatrzymany przez śledczych nie miał przy sobie dokumentu potwierdzającego jego tożsamość. Nikt też nie wiedział dokładnie, skąd pochodzi i czym zajmował się wcześniej.

Mundurowym z gminy Mircze (powiat hrubieszowski, województwo lubelskie) udało się w końcu ustalić, kim był człowiek zamieszany w kradzież sanek. Okazało się, że policjanci odnaleźli nie tylko dziecięce mienie, ale i zaginionego 46 lat wcześniej Jana K. O 60-letnim wówczas mężczyźnie nikt nie słyszał od prawie pół wieku.

 

Mężczyzna pewnie nadal uchodziłby za zaginionego, gdyby nie 30-letnie sanki / fot. Shutterstock

Nastolatek wyszedł z domu i znalazł się 46 lat później

Zatrzymany Jan K. miał 13-14 lat, kiedy po raz ostatni wyszedł z domu. Policja nie informuje, co mogło sprawić, że nastolatek już nigdy nie wrócił w rodzinne strony. Najprawdopodobniej latami tułał się po Lubelszczyźnie i imał się dorywczych prac. Nigdy nie nawiązał kontaktu z rodziną, choć najbliżsi go poszukiwali.

Rodzina Jana K. dopiero od policjantów dowiedziała się, że zaginiony żyje. Wcześniej, przed wielu laty szukali go milicjanci i Polski Czerwony Krzyż. Mimo wysiłków chłopaka nie udało się znaleźć. Śledczy uznali, że Jan najprawdopodobniej nie żyje.

Półtoraroczny chłopiec zniknął z domu bez śladu. Po 21 latach jego matka otrzymała wiadomość od śledczych
Przez ponad dwie dekady Maria Mancia nie wiedziała, co stało się z jej synem. Pewnego dnia wyszła do pracy, a gdy wróciła, dziecka już nie było. Latami starała się odszukać ukochanego jedynaka. Przełom w sprawie przyniosły badania DNA.

Na kilka lat przed kradzieżą sanek, Jan K. osiadł w Starej Wsi w gminie Mircze u ludzi dobrej woli, którzy za pracę dawali mu dach nad głową. Gospodarze i ludzie, którym pomagał w różnych dorywczych pracach, uważali go za dobrego i pracowitego człowieka. Mężczyzna pewnie nadal uchodziłby za zaginionego, gdyby nie fakt, że w 2006 roku brał udział w kradzieży 30-letnich sań wartości 100 zł.

Byli pewni, że skremowali dziadka. Po latach wnuk zobaczył go na policyjnym plakacie
Rodzina była przekonana, że bliski im człowiek zginął w wypadku samochodowym. Zwłoki mężczyzny, który miał być ich krewnym, zostały skremowane. Po dziewięciu latach od pogrzebu okazało się, że "zmarły" nadal żyje.

Zobacz także