Nie żyje Wojciech Misiuro
W wieku 71 lat zmarł Wojciech Misiuro – polski aktor, mim, tancerz i choreograf, twórca kultowego Teatru Ekspresji. O śmierci artysty poinformował w czwartek na swojej stronie internetowej portal e-teatr.pl, powołując się na zawszepomorze.pl. Misiuro odszedł w środę 22 marca, która była Światowym Dniem Pantomimy – „sztuki, którą cenił, od której zaczynał”.
Wojciech Misiuro – kim był?
Wojciech Misiuro urodził się w 1952 roku w Gdańsku. Kształcił się w tamtejszym Studium Baletowym, ukończył również Studia Pantomimy przy wrocławskim Teatrze Pantomimy Henryka Tomaszewskiego. Jak podaje filmpolski.pl, w latach 1969-73 pracował jako tancerz w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, a w latach 1973-1974 – w Operze Wrocławskiej. Następnie, w latach 1974-78, był aktorem Wrocławskiego Teatru Pantomimy, zaś w okresie 1979-82 – choreografem Teatru Narodowego w Warszawie. Jako choreograf współpracował też z teatrami we Wrocławiu, Krakowie, Gdańsku czy Słupsku.
W 1987 roku założył w Gdyni istniejący do 2000 roku Teatr Ekspresji. Zrealizował z nim własne spektakle: „Umarli potrafią tańczyć” (1988), „Dantończycy” (1989), „ZUN” (1990), „Idole perwersji” (1991), „College No 24” (1992), „Miasto mężczyzn” (1994), „Pasja” (1995), „Kantata” (1997) i „Tango” (1999). Część z nich zarejestrowano też w ramach Teatru Telewizji. Jego ostatnią premierą był „Sen” z 2011 roku, zrealizowany na scenie Opery Bałtyckiej do muzyki Arvo Pärta.
Miałem w życiu szczęście do mistrzów. Moim pierwszym była wybitna choreografka Janina Jarzynówna- Sobczak. Ona pokazała mi teatr największy z możliwych. Potem odczułem potrzebę innego mistrza i tak trafiłem do Pantomimy Wrocławskiej. Spędziłem w teatrze Henryka Tomaszewskiego cztery lata. Był osobowością. Rozwijał też osobowości innych. Bacznie nas obserwował i pewnie też uczył się czegoś od nas. Całe życie odwołuję się do moich mistrzów. Jakie to ważne, by w pewnym momencie poznać kogoś niebywałego i zachwycić się nim – mówię o sztuce, ale to też przenosi się na życie. Mistrzowie momentu… Janina Jarzynówna była moim mistrzem życia. Miałem szczęście, że trafiałem na takich ludzi – mówił o sobie.