Przejechał 160 km. Wtedy zorientował się, że w aucie nie ma żony

Portal "Daily Mail" opisał historię pary, która wyruszyła w podróż do swojego rodzinnego miasta. W środku nocy kierujący samochodem mężczyzna zatrzymał się na postój. Wrócił do pojazdu i odjechał. Po przejechaniu 160 km zorientował się, że jego żona zniknęła.

Zostawił żonę na poboczu

Niewiarygodną historię małżeństwa z Tajlandii opisał portal "Daily Mail". Boontom Chaimoon razem ze swoją żoną Amnuay chcieli dojechać do swojego rodzinnego miasta. Mężczyzna prowadził samochód, podczas gdy kobieta spała na tylnym siedzeniu. Około godziny 3 w nocy zatrzymał się i poszedł do lasu za potrzebą. Jak się później okazało, w czasie jego nieobecności żona się przebudziła i również wyszła z samochodu. Niczego nieświadomy mężczyzna wrócił do pojazdu i odjechał. Dopiero po przejechaniu niemal 160 kilometrów Boontom zorientował się, że jego żona zniknęła. Natychmiast ruszył w drogę powrotną przypominając sobie, że to właśnie w czasie postoju mogła ona niepostrzeżenie wyjść.

Kobieta przeszła 21 km

Kiedy Amnuay wróciła, nie zastała na miejscu samochodu. Na nieszczęście nie miała przy sobie ani telefonu, ani pieniędzy. Postanowiła iść wzdłuż drogi licząc, że w końcu znajdzie pomoc. Minęły dwie godziny, dochodziła 5 rano, a kobieta miała za sobą już 21 km. Wtedy zobaczyła komisariat policji, weszła i opowiedziała całą historię. Nie pamiętała numeru telefonu męża, ale znała swój. Policjanci dzwonili licząc, że mężczyzna usłyszy komórkę leżącą na tylnym siedzeniu, tak się jednak nie stało. 55-latek sam zorientował się po czasie, że nie ma z nim jego żony, dlatego ruszył w drogę powrotną. Na szczęście para odnalazła się, a kobieta wybaczyła mężczyźnie jego pomyłkę.

Pijany 23-latek sam przyjechał na policję. Szukał tam ratunku
Pijany 23-latek przyjechał na komisariat policji w Grudziądzu, aby uchronić się przed ścigającymi go mężczyznami. Ci chcieli uniemożliwić mu dalszą jazdę, bo wcześniej widzieli jego zachowanie na drodze.

Zobacz także