Tragiczny pożar w święta Bożego Narodzenia
Do tragicznego w skutkach zdarzenia, o którym informuje portal "New York Post", doszło w Kalifornii. 22-letnia Destiny Abdrazack spędzała Wigilię z rodziną swojego narzeczonego. Gdy wszyscy położyli się spać, doszło do zwarcia lampek powieszonych na sztucznej choince, która stała w salonie. Błyskawicznie rozprzestrzeniający się pożar jako pierwsza zauważyła Destiny. 22-latka natychmiast zaalarmowała krzykiem śpiących domowników.
To ona krzyczała: "Ogień!". I to jest smutne. Uratowała nam życie – powiedział w rozmowie ze stacją KCRA3 niedoszły teść młodej kobiety, Ernest Isom.
22-latka zmarła po przewiezieniu do szpitala
Młoda kobieta została wyciągnięta z płonącego budynku przez strażaków, ale zmarła po przewiezieniu w stanie krytycznym do szpitala. Pożaru nie przeżyły też dwa psy należące do rodziny. Pozostałym domownikom udało się uciec, żadna z pięciu osób nie odniosła obrażeń. Lokalne media podają, że w domu, w którym doszło do tragicznego w skutkach wypadku, nie było działających czujników dymu.
"Chcieli mieć włączone światełka do ostatniej chwili"
Przyczyną pożaru było zwarcie lampek elektrycznych, które wisiały na postawionej w salonie sztucznej choince. Ernest Isom powiedział dziennikarzom, że rodzina zapomniała o zgaszeniu światełek przed pójściem spać.
Niestety, chcieli mieć włączone światełka do ostatniej chwili i tak się złożyło, że wszyscy zasnęliśmy. Mieliśmy chwilę, sekundy, żeby się wydostać – dodał Isom.
Bliscy zmarłej 22-latki założyli internetową zbiórkę, która ma pokryć koszty jej leczenia w szpitalu i pogrzebu.