Plaga pijanych "turystów" w Tatrach
W kronice Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pojawia się coraz więcej relacji z interwencji, których powodem są pijani turyści. W tym roku na górskie szczyty ruszyła rekordowa ilość urlopowiczów, niestety wielu z nich zapomina o podstawowych zasadach bezpieczeństwa, stwarzając ogromne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale również dla innych osób na szlaku.
Kilka dni temu chwilę przed 16:30 do TOPR zadzwonił turysta informując, ze jego kolega przesadził z alkoholem i leży na szlaku z Iwaniackiej Przełęczy na Ornak. Nie było z nim kontaktu.
Jeden był nieprzytomny, drugi zadzwonił po pomoc, trzeci ruszył na szczyt
By pomóc mężczyźnie, ratownicy udali się na miejsce śmigłowcem. Ze względu na silny wiatr ratownicy nie można było wykonać desantu z zawisu.
Polecieli więc w rejon grani, stamtąd ochotnicy pieszo udali się do znajdującego się poniżej „turysty”, gdzie dotarli po godz. 17.40. Mężczyznę udało się obudzić. Asekurując rozpoczęli sprowadzanie. Ponieważ szło to powoli, z Centrali do pomocy w sprowadzeniu wyjechało na Ornak 5-ciu ratowników, którzy przed 19-tą dotarli do kolegów sprowadzających mężczyznę. Przed 19.30 doprowadzili go do schroniska. Tam od jego kolegów dowiedzieli się, że nie ma jeszcze jednego kolegi, który mniej pijany postanowił sam iść dalej na grań Ornaków, nie zważając na prośby kolegów by zawrócił. Próby dodzwonienia do niego nie powiodły się.
Przed 22:00 okazało się, że tym razem historia skończy się dobrze. Zaginiony kolega poinformował znajomych, że cały i zdrowy dociera do schroniska na Chochołowskiej.