Zwierzę w walizce!
Szybko, szybko, trzeba się spakować. Powrót z wakacji. Letnie koszulki, krótkie spodenki, okulary, kapelusze, stroje kąpielowe, bielizna lądują w walizce. Odprawa na lotnisku. Start, długa podróż i lądowanie. W domu trzeba się zabrać za pranie. W staniku… coś się rusza. Żyje. Oddycha. Barbie przetrwała podróż samolotem. Blisko 7 tysięcy kilometrów! Wydaje się, że na stałe zmieniła miejsce zamieszkania!
Halo! Potrzebny dodatkowy bilet!
Jaszczurka, której nadano imię „Barbie” znalazła się już pod opieką Royal Society fot the Prevention of Cruelty to Animals. Organizacja charytatywna, której patronką jest Elżbieta II, promuje dobrostan zwierząt. Utrzymuje się głównie z dobrowolnych darowizn. Pod jej skrzydła trafiła jaszczurka – podróżniczka, którą w swoim staniku znalazła Lisa Russell. 47-latka wracała z wakacji na Karaibach (Barbados) prosto do Wielkiej Brytanii. Podróż trwała 24 godziny. Gekon znalazł sobie wygodne miejsce w walizce… Urlopowiczka zauważyła niewinną "plamkę" na swoim czystym biustonoszu. Zaczęła się ruszać! Okazało się, że to żywe zwierzę. Walizka była pełna, ciężko było ją dopiąć. Lisa Russel przyznaje, że żeby zapiąć zamek musiała na torbie usiąść! Jaszczurka dotarła jednak cała i zdrowa.
Kiedy się poruszyła, zaczęłam krzyczeć. To nie jest to, czego spodziewasz się znaleźć w swoim staniku po 4 tys. mil (ponad 6 tys. km) podróży – stwierdziła kobieta.
Wypuszczenie jaszczurki w Wielkiej Brytanii byłoby nielegalne. Jej gatunek nie należy do gatunków rodzimych, a w klimacie Wielkiej Brytanii nie miałby szans na przeżycie. Trafił do wyspecjalizowanego hodowcy gadów. Znalazł nowy dom i, jak czytamy w BBC, ma się dobrze.