Piorun zabił siedmiolatka na obozie dla dzieci
Do potwornej tragedii doszło podczas obozu letniego dla dzieci w okolicach miejscowości Turczek na Słowacji. Uczestnicy wyjazdu spali w namiotach na łące pod opieką wychowawców. Niestety, w pewnym momencie wakacje zmieniły się w prawdziwy koszmar. W nocy obozowisko nawiedziła potężna nawałnica z obfitym deszczem i bardzo silnym wiatrem.
Przechodząca burza rozniosła namioty i powaliła kilkadziesiąt drzew. Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratunkowe, które przeprowadziły natychmiastową ewakuację do pobliskiego klasztoru. Niestety, podczas nawałnicy zginął siedmiolatek, którego prawdopodobnie uderzył piorun.
Zostaliśmy poinformowani, że siedmioletni chłopiec zginął w obozie w Turczku po uderzeniu pioruna. To ogromna tragedia – przekazał Branislav Gröhling, słowacki minister edukacji.
Strażacy rozważają jeszcze wersję, w której siedmiolatka nie poraził piorun, a uderzyła go niesiona wiatrem konstrukcja namiotu. W wyniku przejścia burzy przez obóz letni siedmioro innych dzieci trafiło do szpitali. Ich życiu nie zagraża nic złego, większość z nich została już wypisana do domu i odebrana przez rodziców.
Sprawę bada prokuratura
Obecnie trwa usuwanie zniszczeń po nocnej nawałnicy. Strażacy ustalili, że po przejściu burzy zniszczonych zostało co najmniej 6 z 10 namiotów, w których nocowali uczestnicy obozu. Na miejscu katastrofy żywiołowej przez kilka godzin pracowały służby pod nadzorem prokuratora.
Według wstępnych ustaleń śledczych w namiotach spały łącznie 104 osoby: 80 dzieci i 24 wychowawców. Policja będzie badać, czy podczas wakacyjnego wyjazdu nie doszło do zaniedbań ze strony organizatorów lub opiekunów. Na razie funkcjonariusze są bardzo oszczędni w przekazywaniu informacji o tej tragedii.