Paulina Smaszcz o rozpadzie małżeństwa
Dziennikarka wydała niedawno swoją autobiografię pt. "Bądź Kobietą Petardą! Jak zająć się sobą i żyć świadomie". Opisuje w niej swoją historię i udowadnia, że każdą przeciwność losu da się pokonać, gdy jest się odpowiednio zdeterminowaną. Paulina Smaszcz w swojej książce nie unika najtrudniejszych momentów w swoim życiu. Możemy przeczytać m.in. o jej chorobie, rozstaniu z mężem, czy śmierci najbliższych.
Małżeństwo Pauliny Smaszcz i Macieja Kurzajewskiego rozpadło się po 23 latach. Dziennikarka w kilku wywiadach podkreślała, że to ona podjęła decyzję o rozstaniu, ponieważ w tym związku czuła się samotna. W autobiografii możemy przeczytać, że do rozstania przyczyniła się jej choroba oraz brak zrozumienia ze strony małżonka.
Przez chorobę, stres, poczucie samotności, brak wsparcia i zrozumienia ze strony partnera po 23 latach rozpadło się moje małżeństwo. Rozpadła się rodzina. Umarł mój tata, umarł mój teść, który jako jedyny wspierał mnie w realizacji moich marzeń o doktoracie. Fałszywi przyjaciele i interesowni znajomi zniknęli - napisała dziennikarka
Paulina przyznała także, że nie zależało jej na alimentach, ponieważ chciała jak najszybciej zakończyć tę relację. Ucieczka od dawnego życia, w którym czuła się poniżana, była według niej jedynym rozwiązaniem.
Nie walczyłam o alimenty, bo musiałam jak najszybciej zakończyć życie, którego nie chciałam i w którym czułam się deprecjonowana i poniżana - wyznała
Paulina Smaszcz opowiedziała o swojej chorobie
W swojej książce dziennikarka opowiada o świetnym życiu, które w pewnym momencie skomplikowało się przez chorobę. Paulina Smaszcz opowiedziała o jednym z najtrudniejszych poranków w swoim życiu. Gdy miała 45 lat obudziła się pewnego dnia z niedowładem nogi i przejmującym bólem. Obecnie dziennikarka jest już po pięciu poważnych operacjach, a choroba doprowadziła nie tylko do rozpadu jej związku, ale także do utraty pracy.
Pewnego dnia obudziłam się z niedowładem nogi i bólem nie do opisania. Szybka operacja. Kilkumiesięczna rehabilitacja nie pomogła. Pracowałam zdalnie, trochę na leżąco, trochę na stojąco. Przyjeżdżałam do pracy, bo ciążyła na mnie presja szefów i odpowiedzialność. (...) Niedowład wrócił i wyznaczono termin kolejnej operacji. Chciałam być szczera, więc powiadomiłam o tym moich szefów. Ale byłam naiwna! Nie powinnam była tego robić. Teraz jestem już po piątej poważnej operacji i nadal walczę o zdrowie. (...) Byłam bardzo chora i tuż przed drugą operacją straciłam pracę - napisała Paulina Smaszcz